czwartek, 24 października, 2024

Kasperczak i Papszun selekcjonerami? (KOMENTARZ)

Doświadczony selekcjoner, który prowadziłby drużynę narodową do końca eliminacji (w razie awansu turnieju). I drugi, który już teraz miałby popisany kontrakt na objęcie schedy na Ligę Narodów i eliminacje MŚ. A teraz pracowałby, odciążając doświadczonego szkoleniowca. Naszym zdaniem takie rozwiązanie pozwoliłoby zbudować następcę niemającego doświadczenia przy drużynie narodowej. A przede wszystkim dałoby szansę na wypracowanie na lata systemu wybierania opiekuna reprezentacji.

Kandydatów do objęcia drużyny narodowej po Fernando Santosie jest kilku. Przy obecnej fatalnej atmosferze w drużynie i wokół drużyny, beznadziejnej grze i fatalnej sytuacji w grupie, nie jest to posada wymarzona. Jednak może być to dobry moment na to, by wreszcie wprowadzić normalny system wyboru selekcjonera i zarządzania kadrą. Polska męska reprezentacja piłkarska jest dziś, w dużej mierze na własne życzenie, zespołem wyśmiewanym i autentycznie nielubianym. Ogromna sympatia z czasów drużyny Adama Nawałki to już przeszłość. Fernando Santos zawalił eliminacje, ale nie był jedynym winowajcą. Ogromna jest odpowiedzialność zawodników, PZPN. Jest to pokłosie afery premiowej, ale też braku jakiejkolwiek logiki przy wyborze selekcjonerów, stawianiu celów drużynie narodowej. To jednak temat na inne rozważania. Dziś kluczowy jest wybór selekcjonera. Naszym zdaniem najlepszym wariantem byłoby zatrudnienie na krótki czas – do końca kwalifikacji (najpewniej barażu) albo do samego turnieju – doświadczonego selekcjonera. I drugiego szkoleniowca, który uczyłby się pracy w kadrze i przejął schedę za kilkanaście miesięcy.

Wariant marzenie, który się nie spełni

Selekcjoner-senior miałby za zadanie ratowanie eliminacji, ewentualnie w nagrodę prowadzenie zespołu w turnieju. Taki selekcjoner miałby do pomocy kilku najbardziej zdolnych trenerów klubowych. A jeden z owych asystentów miałby podpisany kontrakt na lata 2024 – 2026. W trakcie kadencji „starego lisa” poznałby specyfikę pracy z reprezentacją, która jest zupełnie inna niż praca w klubie. Nie ukrywajmy, chodzi o Marka Papszuna, który jest świetnym trenerem, z doskonałym warsztatem. Z Rakowem osiągnął niebywały sukces, wprowadzając klub z II Ligi (trzeci poziom rozgrywek) do Ekstraklasy, wywalczył mistrzostwo, wicemistrzostwo, Puchar Polski, raz zajmując trzecie miejsce. Problemem jest jednak brak jakichkolwiek związków z reprezentacją. Poza tym, jeśli na przykład zespół Papszuna poległby w końcówce eliminacji, mielibyśmy kolejnego po Waldemarze Fornaliku świetnego szkoleniowca, spalonego dla reprezentacji. Idealnym rozwiązaniem byłoby więc zatrudnienie Papszuna dziś przy kadrze, ale nie jako pierwszego selekcjonera. Tym pierwszym byłby ktoś z reprezentacyjnym doświadczeniem.

Wariant wymarzony, choć niestety bardzo mało realny – pierwszym selekcjonerem zostaje Henryk Kasperczak. Oczywiście człowiek starszy, do tego po bardzo ciężkim, koszmarnym wypadku, z którego ledwie uszedł z życiem, nie poprowadzi zespołu na pełnych obrotach. Trudno wymagać, by chodził na wszystkie mecze. I właśnie tu byłaby rola drugiego trenera – następcy. Pomoc w treningach, bank informacji, obserwacja spotkań. Główny selekcjoner ustawiałby zespół i brał odpowiedzialność za wyniki. Dzielił się z następcą doświadczeniem. A trzeba to oddać, w przypadku pana Henryka jest ono ogromne. Wielki piłkarz drużyny Kazimierza Górskiego, medalista Mistrzostw Świata 1974, wicemistrz olimpijski z Montrealu 1976, uczestnik MS 1978 (piąte miejsce). Jako trener prowadził kluby w lidze francuskiej, był nawet wybrany trenerem sezonu. Ma doświadczenie selekcjonerskie – osiągał wielkie sukcesy (także medalowe) z kilkoma reprezentacjami z Afryki. Prowadził też wielką Wisłę, która doszła do 1/8 finału Pucharu UEFA. Fakt, że nigdy nie został selekcjonerem, jest największym błędem w historii nominacji trenerskich PZPN.

Wynagrodzenie niesprawiedliwości

Nominacja dziś byłaby pewnym wynagrodzeniem historycznej niesprawiedliwości. A jednocześnie szansą na to, żeby przy starszym selekcjonerze następca (choćby wspomniany Marek Papszun) przygotował się do prowadzenia drużyny narodowej w Lidze Narodów 2024/25 i eliminacjach Mistrzostw Świata 2026. Poza wiekiem pana Henryka może być jeden minus – obaj szkoleniowcy preferują nieco inną taktykę. U Papszuna jest to 1-3-4-2-1 lub 1-3-5-2, raczej pragmatyczny, nieco defensywny styl. U Kasperczaka to styl bardzo ofensywny, klasyczne 1-4-4-2. Ustawienie to jednak rzecz płynna, można je zmieniać. Wielu piłkarzy po Euro będzie kończyć reprezentacyjną karierę. Stąd selekcjoner-następca mógłby też koordynować pracę kadr młodzieżowych i monitorować zawodników w wieku 21-23. Piłkarzy, którzy wyszli już z wieku młodzieżowca, może nie są opcją na dziś, ale rokują jako przyszli reprezentanci. Jeśli nie udałoby się z Henrykiem Kasperczakiem, „selekcjonerem-nestorem” mógłby być ktoś inny. Na przykład Adam Nawałka, który z reprezentacją osiągnął największy sukces w tym stuleciu.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img