Jakie warunki powinien spełnić przyszły selekcjoner reprezentacji Polski. Warto pamiętać zwłaszcza o jednej prawidłowości.
Fernando Santos najpewniej przestanie być selekcjonerem reprezentacji Polski. Faworytem mediów jest twórca potęgi Rakowa Częstochowa, Marek Papszun. Ma jednak jedną wadę. Nigdy nie był przy reprezentacji, choćby w roli asystenta. A praca z kadrą to coś zupełnie innego niż w klubie. Jest też pewna prawidłowość – selekcjonerzy bez reprezentacyjnego doświadczenia niemal zawsze przegrywali. Sukcesy osiągali niemal jedynie ci, którzy w jakiejś roli z drużyną narodową pracowali.
Piszemy niemal – bo jest jeden, ważny wyjątek. To Antoni Piechniczek, który z reprezentacją wcześniej nie pracował. Był jedynym selekcjonerem, który dwa razy awansował na mistrzostwa Świata. W Hiszpanii w roku 1982 zajął trzecie miejsce. Cztery lata później w Meksyku dotarł do 1/8 finału. To był wyjątek potwierdzający regułę. Kazimierz Górski miał doświadczenie jako wieloletni członek sztabu w różnych konfiguracjach. Miał doświadczenie Jacek Gmoch (jako szef banku informacji kadry), Ryszard Kulesza. Po erze Piechniczka był czas piłkarskiej smuty, nie miało znaczenia, czy selekcjoner jak Andrzej Strejlau gdzieś przy kadrze był, czy jak Wojciech Łazarek nie. Awansów na turnieje przez kilkanaście lat nie było. Impas przełamał dopiero Jerzy Engel. Szef banku informacji w kadrze Piechniczka w 1982 roku.
Z doświadczeniem przy kadrze osiągali sukcesy
Paweł Janas, który także awansował na mundial, był asystentem Janusza Wójcika w reprezentacji Polski, która zdobyła medal olimpijski. Następnie sam prowadził drużynę olimpijską. Leo Beenhakker – wcześniej selekcjoner Holandii i Trynidadu Tobago. Adam Nawałka był asystentem Beenhakkera. Nawet Jerzy Brzęczek jakieś przygotowanie miał, bo był kapitanem reprezentacji, łącznikiem między selekcjonerem a drużyną. Franciszek Smuda i Waldemar Fornalik doświadczenia w roli choćby asystentów nie mieli. I nie sprostali zadaniu. Szczególnie szkoda tego drugiego, który na polskim rynku jest szkoleniowcem wybitnym. I kto wie, gdyby miał wcześniej funkcję asystenta przy drużynie narodowej może ta jego kadencja wyglądałaby dużo lepiej. W tym kontekście poważnie należy zastanowić się, czy akurat Marek Papszun – bez wątpienia jeden z najlepiej rokujących polskich szkoleniowców – powinien być selekcjonerem. Lepszym rozwiązaniem wydaje się dać drużynę jakiemuś wyjadaczowi na dokończenie eliminacji i ewentualnie po barażu na turniej. Papszun natomiast zostałby szkoleniowcem już po mistrzostwach, bądź przed nimi w razie braku awansu.
Giełda nazwisk
Jeśli ma być szkoleniowiec, który od razu przejmie funkcję selekcjonera, lepszy byłby Maciej Skorża. Asystent w kadrze Janasa, selekcjoner olimpijskiej drużyny Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Były trener Legii, Wisły, Lecha. Ostatnio w Japonii, zwyciężył azjatycką Ligę Mistrzów. Do prowadzenia kadry nadawałoby się kilku innych szkoleniowców. Jacek Magiera prowadził reprezentację U19, z Legią udanie grał w Lidze Mistrzów, wykręca wynik ponad stan w Śląsku Wrocław. Jan Urban, którego drużyny zawsze grają ofensywnie, ma piłkarskie doświadczenie z Hiszpanii, był asystentem Leo Beenhakkera. Minusem jest fatalna postawa Górnika w tym sezonie. Dużo emocji – negatywnych – wywołuje kandydatura Michała Probierza. To jednak trener, który zbudował siłę Jagiellonii, teraz obiecująco wypada jego reprezentacja młodzieżowa. Może mieć szanse z uwagi na doskonałą znajomość z Ryszardem Kuleszą. Na koniec dwie uwagi. Reprezentacja fatalnie wychodziła na opiekunach wskazanych przez opinię publiczną. Irytujący jest też brak jakiegokolwiek systemu przy dobieraniu selekcjonera. To już temat na inną dyskusję.