Tak, to prawda. Samorządom obcięto środki. Ale to nie zwalnia lokalnych włodarzy z odpowiedzialności za to, jak rządzą. Ani mediów z oceny tych rządów. Oczywiście należy uwzględniać okoliczności. Od dwóch biednych facetów nie będziemy żądać, by stali się milionerami. Ale inaczej ocenimy tego, który jako złota rączka wykonuje drobne naprawy, inaczej tego, co swoje manualne zdolności wykorzystuje do okradania mieszkań.
W zaniedbanej kamienicy mieszkali sobie Wiśniewscy oraz Kowalscy. Jedni i drudzy dosyć nisko sytuowani. Domy bez remontu, kibel wspólny na klatce. Do tego obaj ojcowie rodzin stali się ofiarami redukcji w swoich zakładach pracy.
(Nie)logiczne usprawiedliwianie
Tu jednak podobieństwa się kończą. Bo pan Wiśniewski po krótkiej chandrze pojechał na dwa miesiące na saksy. Zarobił parę groszy. Zainwestował. Założył skromną firmę. Jest ciężko. Ledwo wiąże koniec z końcem. Czasami nie starczy na ZUS. Są chwile zwątpienia. Ale Kowalski nawet nie spróbował. Po zwolnieniu z roboty chlał przez tydzień. A potem też chlał, ale już bez przerwy. Pewnego dał w twarz Wiśniewskiemu. Zarąbał mu portfel. Gdy wyszło, że to on, usłyszał zarzut rozboju. Groziło mu 12 lat. Do Wiśniewskich przyszła Kowalska. Zapłakana, błagając, by zeznawali na rzecz jej męża, że nie mają pretensji. Że chłop przecież nie chciał, ale czego tu żądać, jak z roboty zwolnili. Itd. itp.
Ta historyjka przypomniała mi się ostatnio, gdy kolega zażądał ode mnie, iż jako dziennikarz powinienem… odpuścić samorządowcom. Kolega, reprezentant antypisu argumentował, że samorządy są dziś pokrzywdzone, bo rząd obciął im kasę. Więc absolutnie nie wolno od nich niczego wymagać. Argument choć nie do przyjęcia, staje się pozornie logiczny w kontekście wystąpień krytyków warszawskiego samorządu. Prawo i Sprawiedliwość zaatakowało bowiem Rafała Trzaskowskiego za niezrealizowane obietnice. Wśród nich takie, na które zabrakło kasy, obciętej przez PiS-owski rząd. Problem ze słowami mojego kolegi polegał jednak nie na tym, że nie widzę, iż samorządy mają mniejsze środki. Ba, ja nawet dostrzegam kwestie obiektywne – pandemia, potem wojna i napływ uchodźców.
Świadomość problemów nie zwalnia od ocen
Ale pomiędzy dostrzeganiem przeciwności z jakimi samorząd się mierzy, a całkowicie bezkrytycznym podejściem jest przepaść. Od Kowalskiego i Wiśniewskiego nikt nie oczekuje remontu kamienicy, w której mieszkają. Nikt nie spodziewa się jeżdżenia super furą. Ale uczciwej pracy zamiast ciągłego chlania, już żądać można. Podobnie z samorządem. Nikt nie oczekuje trzydziestu linii metra, gdy na nie po prostu nie ma pieniędzy. Ale fakt, że miasto nie dzieli remontu na etapy i następuje paraliż Śródmieścia, ocenie podlega jak najbardziej. Podobnie rezygnacja z tańszego w budowie tramwaju na Gocław na rzecz znacznie droższego metra. Kwestie zaniedbań wieloletnich, gdzie coś nie działa od lat. Błędy przy budowie łącznika pierwszej i drugiej linii, który dziś powoduje zagrożenie dla ludzi.
Uczciwie jest przyznać, że to były błędy Hanny Grokiewicz Waltz, Trzaskowski odpowiada za nie szczątkowo. Albo, że pewnych rzeczy samorząd nie przeskoczy, bo rząd ograniczył środki, do tego była pandemia, jest wojna, do miasta przyjechały prawie dwa miliony Ukraińców. To wszystko prawda. Ale też bzdurą jest twierdzenie, że samorząd nie może nic, czy prawie nic. Należy oceniać działania, jakie podejmuje, przy świadomości ograniczeń. W przypadku biednych ludzi nie żądamy by byli milionerami. Ale inaczej ocenimy tego, który jak „złota rączka” zarobi na chleb drobnymi naprawami. Zupełnie inaczej tego, co swoje manualne zdolności wykorzysta do włamywania się do mieszkań. A więc doceniając dobre rady, pozostaniemy przy swoim. I zachowując właściwe poparcie, samorządowcom nie damy spokoju. Dla dobra naszego, miasta i samych zainteresowanych.