Nowy Telegraf Warszawski

sobota, 7 grudnia, 2024

Totalne schamienie. Agresja okołocovidowa (KOMENTARZ)

Wiele obostrzeń związanych z COVID-19 może się nie podobać. Wszystkie są uciążliwe, a niektóre (noszenie masek na wolnych przestrzeniach, nie w tłumie) całkiem bezsensowne. Jednocześnie jednak wirus istnieje, ostrożność warto zachować, lepsze są mimo wszystko maseczki i trzymanie zaleceń, niż lockdown (choć lockdown też jest de facto wprowadzany). Jednak ja nie o tym. A o zwyczajnym chamstwie, które przy okazji covidowej wojny się nam objawia.

Sam maseczkę noszę, ale rozumiem, że komuś może się nie podobać przepis o jej noszeniu. Rozumiem, że ktoś uważa, że jest bezprawny (co ponoć jest prawdą bo władza dała ciała i nie wprowadziła stosownej ustawy, ale rozporządzenie) ale… o ile na ulicy taki argument ma sens, tak w przypadku autobusu, czy kościoła, to sprawa jest bardziej złożona. W pojazdach komunikacji musimy mieć bilety, nie możemy wsiadać z piwem, z lodami etc. Są limity przewożenia rowerów, wózków. Na mszy św. także gospodarzem jest kapłan. Nic nie usprawiedliwia ani wrzasków na mszy, ani ataku fizycznego na motorniczą! I jeszcze jedno – przeciwko maseczkom opowiada się też wielu prawicowców. I mają do tego prawo. Jednak krzyki na mszy sprawiają, że dają argumenty dla skrajnych lewicowców, którzy także czasem na mszach lubią pokrzyczeć. Spór o pandemię można toczyć jednak w bardziej cywilizowany sposób, niż wrzaski w świątyniach i bicie ludzi.

Andrzej Zarębski

Tekst ukazał się na początku drugiej fali wirusa. Niestety, pomim, iż trwa luzowanie obostrzeń, tekst jest wciąż aktualny…