Jak rozmawialiśmy jakiś czas temu o tzw. nowym ładzie, mówił Pan o „nowym nieładzie” i, że bez zmiany polityki wobec przedsiębiorców, to możemy spodziewać się rzeczy fatalnych. Czy po usłyszeniu tego, co proponuje rząd w ramach „Polskiego Ładu” daje powody do optymizmu, czy jednak obaw?
Dr Andrzej Sadowski: Przede wszystkim nie odbierajmy sloganów i haseł jako programu. Bo w sytuacji, gdy wszyscy przyznają, że mamy do czynienia nie ze spowolnieniem, ale wręcz zapaścią, to program zdecydowanych działań, na już, jest konieczny. I konieczna jest strategia wyjścia z tej sytuacji. Tego nie ma. To, co usłyszeliśmy 15 maja to jedynie hasła, zapowiedzi, pewne przesłanie, w którą stronę państwo powinno iść. I zapowiedzi te są takie bądź inne, ale raczej mają charakter polityczny, będą weryfikowane w regionach, podczas spotkań z wyborcami. I dlatego nie podzielam apokaliptycznych wizji, w których polscy przedsiębiorcy będą musieli masowo likwidować działalność gospodarczą, albo przenosić ją za granicę. Tak źle nie będzie, bo po prostu to jedynie hasła, do ich realizacji jest daleka droga.
Może to są jedynie slogany. Jednak konkrety w postaci całkowitej likwidacji śmieciówek, faktycznie się pojawiły. Ma być uderzenie w samozatrudnionych. A jak ktoś chce na przykład tylko dorobić sobie do pensji, nie zamierza przechodzić na samozatrudnienie, to straci taką możliwość?
Absolutnie tym nie musimy się przejmować. Jak do tej pory wszelkie problemy przeregulowania systemu były świadczone w szarej strefie. Bo przecież ludzie nie wycofają się z zawodu. Jeśli dojdzie do jeszcze większego przeregulowania gospodarki, to Polacy sobie poradzą, ale rząd będzie musiał poradzić sobie bez pieniędzy z podatków, bo środki te zostaną w szarej strefie. Na pewno rząd nie powinien zmuszać ludzi do działania poza granicami prawa. Ale jeśli już to zrobi, to nie możemy mieć pretensji o to, że ludzie skorzystają z możliwości i wejdą do szarej strefy.
Po stronie rządowej jest przekonanie, że wyższe podatki dają więcej wpływów do budżetu?
Podatek od wynajmu mieszkań pokazuje, że jest dokładnie odwrotnie. Podatek ten był wysoki, wynajem mieszkań w dużej mierze był w szarej strefie. Gdy tylko obniżono dwukrotnie wysokość tego podatku, ludzie uznali, że zamiast wynajmować w szarej strefie, wolą legalnie płacić podatek. W efekcie – kwota podatku się zmniejszyła, ale liczba płacących – wzrosła. I siłą rzeczy – więcej środków trafiło do budżetu państwa. To zadziwiające, że rządzący pomimo dobrych przykładów, jakie działania faktycznie zwiększają wpływy do budżetu, nie są w stanie ich podjąć. Natomiast same zapowiedzi, którymi wszyscy się tak przejmują, tak groźne nie są – bo po pierwsze to slogany, nie program, to po pierwsze. A po drugie, jeśli nawet zostaną spełnione, ludzie przejdą do szarej strefy, więc jeśli ktoś straci, to sam rząd. Natomiast realnym zagrożeniem jest to, że nie ma realnego programu wyjścia z zapaści, w której się znaleźliśmy. Nowy ład na pewno nim nie jest. Ale to już temat na inną rozmowę.