Nowy Telegraf Warszawski

niedziela, 8 grudnia, 2024

Już wydawało się, że to się nie stanie. LEWY POBIŁ REKORD MUELLERA!

To jest prawda! Robert Lewandowski pobił rekord Gerda Muellera, sam stając się legendą Bundesligi. Polak zdobył 41 gola w sezonie w ostatniej minucie spotkania z Augsburgiem.

Mecz miał kilka smaczków. Po pierwsze – kwestia rekordu Lewandowskiego i Muellera. Granica 40 bramek została pokonana już tydzień temu, w spotkaniu z Freiburgiem, kapitan reprezentacji Polski zdobył bramkę z rzutu karnego, wyrównując kilkudziesięcioletni rekord Muellera. Przed ostatnim meczem niektórzy po stronie niemieckiej zaczęli przebąkiwać, że Lewy powinien zrezygnować z występu, by nie odbierać rekordu wielkiemu niemieckiemu piłkarzowi. Na szczęście Polak postąpił jak na sportowca przystało. Na boisko wyszedł, aby zawalczyć o stanie się legendą. Drugim smaczkiem był występ między słupkami Augsburga dwóch Polaków – Roberta Gumnego i przede wszystkim Rafała Gikiewicza w bramce. Gdyby to Giki, pomijany przez kolejnych selekcjonerów bramkarz powstrzymał rekord Lewego, byłoby to wydarzenie bezprecedensowe. Trzecim smaczkiem był sam przebieg spotkania. Bo Bayern przeważał, strzelał kolejne gole. Ale na listę strzelców nie wpisywał się Lewandowski. W 9 minucie po akcji Comana gola samobójczego zdobył obrońca Freiburga  Jeffrey Gouweleeuw. Na 2:0 podwyższył w 23 minucie Gnabry. Dwie minuty później Augsburg stanął przed szansą na zmniejszenie rezultatu, ale strzał Aniela Caligiuri z rzutu karnego obronił Manuel Neuer. W 33 minucie gry fenomenalnym strzałem z kilkudziesięciu metrów popisał się Joshua Kimmish, nie dając szans Gikiewiczowi. W 43 minucie ładnym  strzałem zza  linii pola karnego popisał się Coman, nie  dając szans Gikiewiczowi. Było już 4:0 dla Bayernu, potem Augsburg zaczął odrabiać straty. W 67  minucie honorową bramkę dla gości zdobył Andre Hahn. A w minucie 72  rozmiary porażki  Było 4:2. Gdy wydawało się już, że Robert Lewandowski nie pobije rekordu Muellera, Bayern przeprowadził TĘ AKCJĘ. Po strzale z dystansu niepewnie odbił piłkę Rafał Gikiewicz, dopadł do niej Robert Lewandowski, minął polskiego bramkarza i skierował piłkę do siatki. Pobicie rekordu stało się faktem!