Przed warszawskim sądem odbyły się mowy końcowe w sprawie jednaj z najbardziej makabrycznych zbrodni ostatnich lat, relacjonował TVN Warszawa. Sprawa jest szokująca: sprawca pomylił ofiary. Starsza pani oblana kwasem na spacerze z psem zmarła w szpitalu. W sprawie pojawiają się szokujące wątki. My przypominamy materiał Łucji Czechowskiej z 2021 roku. A do sprawy niebawem będziemy wracać.
Bez wątpienia to jedna z najbardziej bulwersujących spraw, jakie warszawskie prokuratury prowadziły w ostatnich latach. I ciągle pojawiają się nowe fakty, które powodują, że wraca na medialne czołówki. Najpierw makabryczna zbrodnia – kwasem oblano 75-letnią kobietę. Zaatakowaną… przez pomyłkę bandytów! Pościg za nimi trwał latami. Prokurator prowadzący śledztwo nagle został odsunięty, a potem wyszło na jaw, że prawdopodobnie wziął milion złotych łapówki. We wręczanie kasy zamieszana jest Joanna P., celebrytka z plotkarskich portali. (Tekst archiwalny, przypominamy w związku z powrotem sprawy na medialne czołówki).
„Nie przypominam sobie podobnej historii, z tak wieloma zdumiewającymi zwrotami akcji. Większość ludzi emocjonuje się obecnie aresztowaniem Joanny P., ale dla mnie kluczowa jest rola prokuratora” – mówi „NTW” znający kulisy afery prawnik z Warszawy. Przyznaje, że „sprawa jest rozwojowa”, czyli nie wszystko jeszcze wiadomo.
Atak kwasem
Swój początek miała 24 marca 2014 roku w bloku przy ulicy Jagiellońskiej na Pradze-Północ. 75-letnia Anna O. wyszła na spacer z psem, musiała zjechać windą, a ta zatrzymała się na jednym z niższych pięter. „Drzwi się otworzyły i stanął w nich mężczyzna, który oblał staruszkę kwasem. Kobieta doznała bardzo poważnych obrażeń, miała poparzenia III stopnia twarzy i dróg oddechowych. Pomimo ogromnych wysiłków lekarzy ofiary makabrycznej napaści nie udało się uratować. Anna O. zmarła po kilku tygodniach” – pisał przed laty Telegraf24. Niestety, brakowało naocznych świadków ataku, staruszki nie zdołano przesłuchać, nie było żadnych tropów wskazujących na sprawców. A motyw? Odkryto, że jeden z mieszkańców bloku był w konflikcie z sąsiadkami, które zeznawały przeciwko niemu w pewnym procesie. Mężczyzna jednak miał alibi.
Pościg
Przez długi czas poszukiwania oprawców tkwiły w martwym punkcie. Przełom nastąpił dopiero w lutym 2019 r., gdy zatrzymano trzech mężczyzn podejrzanych o współudział w zbrodni. Każdy pełnił – według prokuratury – inną rolę. Wpadł m.in. Maciej M., czyli wspomniany już sąsiad ofiary, którego zatrzymano na lotnisku, gdy wracał z wycieczki na Dominikanie. Osobiście nie brał udziału w ataku, ale był podejrzany o jego zlecenie. „Mężczyzna miał zaangażować do tego przestępczego procederu dwóch swoich znajomych. Rolą Adama J. miało być zawiezienie na miejsce przestępstwa Piotra G., który oblał kobietę kwasem” – podawała wówczas Komenda Stołeczna Policji. Dlaczego to zrobili? Z zemsty. Anna O. zeznawała bowiem jako świadek w sprawie karnej przeciwko Maciejowi M., który był podejrzany o kierowanie gróźb karalnych wobec sąsiadki pokrzywdzonej.
Na początku śledztwa dotyczącego ataku przyjęto kwalifikację prawną spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, ale po interwencji prokuratora generalnego zarzuty zmieniono na zabójstwo z zamiarem ewentualnym oraz podżeganie i pomocnictwo do zabójstwa. „Sprawca, który świadomie wylewa ok. pół litra substancji żrącej na twarz osoby w podeszłym wieku, a następnie w ciężkim stanie ją zostawia, przewiduje, że może to zakończyć się to jej śmiercią i na to się godzi” – podkreślał prokurator Marcin Saduś z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga. Podczas śledztwa odkryto, że bandyci się pomylili! Ich celem była inna kobieta – Magdalena G., także mieszkanka bloku – choć motyw działania był ten sam. Ona przez kilka miesięcy opiekowała się Anną O., która miała złamaną rękę i dlatego wychodziła na spacer z jej psem. Tamtego dnia właścicielka czworonoga poczuła się lepiej i sama chciała wyjść na dwór. Bandyci wtedy o tym nie wiedzieli…
Prokurator wziął
Śledztwo prowadziła Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga Północ – konkretnie prokurator Andrzej Z., który przez pięć lat gromadził dowody, przesłuchiwał świadków, analizował zgromadzony materiał. Z ustaleń wynikało, że Maciej M. to zleceniodawca, Piotr G. osobiście dokonał zbrodni, a Adam J. był odpowiedzialny za transport sprawcy i pomoc w ustaleniu miejsca pobytu ofiary. Wydało się, że prokurator Z. doprowadzi sprawę do końca, a podejrzani o atak na staruszkę staną przed sądem i – jeśli sąd potwierdzi ich winę– usłyszą surowe wyroki. Nagle stało się coś zaskakującego. Niespodziewanie sprawa została przekazana do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Celowo poza okręg praski.
Powód? Długo pozostawał tajemnicą. Mało kto bowiem wiedział, że Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej wszczął postępowanie dotyczące przyjmowania korzyści majątkowych, a także utrudniania śledztwa. Chodziło o… prokuratora Z.! Teraz już wiadomo znacznie więcej, bo 30 czerwca Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego wyraziła zgodę na uchylenie immunitetu chroniącego prokuratora. Zarzuty, które planowano postawić prawnikowi dotyczyły przyjęcia od podejrzanego gigantycznej łapówki – w wysokości aż miliona złotych! Z ujawnionych informacji wynika, że była ona związana z wyjściem na wolność Adama J. On bardzo szybko opuścił areszt po wpłaceniu100 tysięcy złotych poręczenia majątkowego – na zmianę środków zapobiegawczych wyraził zgodę prokurator Z. Dzisiaj można domniemywać, że nie była to bezinteresowna wyrozumiałość.
Łucja Czechowska
(Ciąg Dalszy Nastąpi)