Rząd ogłosił „Nowy Polski Ład”. Jak ocenia Pan ten program?
Dr Andrzej Anusz: Zależy, od której strony na ten program spojrzymy, bo rozpatrywać należy go w bardzo wielu aspektach. W aspekcie politycznym na pewno prezentacja programu została doskonale przygotowana, wyreżyserowana w każdym szczególe. Doskonale wybrany moment, w symbolicznym dniu – gdy akurat znoszone są obostrzenia. Do tego w chwili, gdy koalicja rządząca przeszła mocne turbulencje, ale większy problem okazało się ma opozycja, która się kłóci sama ze sobą, właśnie wyrzucono z PO dwóch konserwatywnych polityków, Ireneusza Rasia i Pawła Zalewskiego. Samo podpisanie umowy też przebiegło w sposób doskonale wyreżyserowany i zaplanowany, miało pokazać dominację PiS w ramach koalicji. Chodziło też o wysłanie kilku istotnych sygnałów.
Jakich?
PiS pokazał, że konflikt w Zjednoczonej Prawicy został przezwyciężony i, że to Prawo i Sprawiedliwość rządzi w tej koalicji. Sam program nie jest programem Zjednoczonej Prawicy, ani rządu, ale PiS-u. Tak jest przedstawiony, a koalicjanci mogli się pod nim jedynie podpisać. Co więcej – Jarosław Kaczyński zapowiedział, że za kilka dni program podpisze ktoś jeszcze. Podejrzewam, że może chodzić o Pawła Kukiza, ale to jeszcze bardziej pokazuje na marginalizację koalicjantów w tej kwestii. Również osoby występujące na konwencji nie były przypadkowe. Byli liderzy formacji koalicyjnych, ale też Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, marszałek Sejmu Elżbieta Witek. O ile obecność prezesa i premiera była oczywista, o tyle marszałek mogła zaskakiwać. Bo nie ukrywajmy, to jej przemówienie nie wnosiło nic nowego.
To czemu Elżbieta Witek prezentowała program – jako druga osoba w państwie?
Też, ale tu były dwie inne przyczyny. Przede wszystkim chodziło o to, żeby było trzech przedstawicieli PiS, wobec dwóch (Gowin i Ziobro) przedstawicieli opozycji. Ale też nie można wykluczyć, że Elżbieta Witek jest szykowana na „drugą Beatę Szydło”. Czyli, że albo zastąpi Mateusza Morawieckiego, jeśli ten będzie chciał zrezygnować z premierostwa, a być może w przyszłości to pani marszałek będzie kandydatką PiS na prezydenta, gdy skończy się kadencja Andrzeja Dudy. I jest jeszcze jedna rzecz, o której mówiłem jakiś czas temu.
Jaka?
Program jest przedstawiany jako plan PiS z jednego powodu – jeśli nie będzie wyborów, to oczywiście będzie lansowany jako jeden ze sztandarowych programów rządu. Jeśli jednak wybory wcześniejsze miałyby miejsce, wówczas program zmieni się w program wyborczy.