Mężczyzna wszedł do parafii na Mokotowie, skradł saszetkę. Myślał, że są tam pieniądze. Prawda była zupełnie inna.
Jak informuje Komenda Stołeczna Policji, brak saszetki z kluczami zauważyła siostra zakonna. Nie było ich w pomieszczeniu gospodarczym kościoła, w którym zawsze leżały ani w żadnym innym. Powiadomiła proboszcza. Dwudniowe poszukiwania nic nie dały, dlatego duchowny zdecydował się przejrzeć monitoring, na którym było widać znanego im 56-latka, który wchodzi do pomieszczenia, gdzie znajdowała się skórzana saszetka z koło trzydziestoma kluczami, a następnie wychodzi z wypchaną kurtką – informuje policja. Był to mężczyzna, któremu ksiądz udzielał pomocy materialnej, kupując mu lekarstwa, żywność oraz inne niezbędne rzeczy. Podejrzany z racji częstych wizyt znał pomieszczenia parafialne i był przekonany, że w saszetce znajdują się pieniądze – relacjonują policjanci. Policja ustaliła, że podejrzany, który nie ma żadnego miejsca zamieszkania, jest u swojej siostry w Ząbkach. Pojechali więc złożyć mu wizytę. Karany w przeszłości mężczyzna nie zaprzeczał, że dopuścił się przestępstwa na szkodę jednej z mokotowskich parafii. Został zatrzymany. Usłyszał zarzuty, grozi mu do 5 lat więzienia.
(źródło: policja)