Nowy Telegraf Warszawski

niedziela, 8 grudnia, 2024

Legia wygrywa w Gdańsku, Pogoń pobita w Mielcu. Można chłodzić szampana!

Tytuł niemal pewny.  Legia wygrała z Lechią w Gdańsku. To był triumf nie za sześć, ale za 9 punktów, bo po porażce ze Stalą w Mielcu Pogoń Szczecin traci do legionistów właśnie 9 oczek i straciła definitywnie szanse na tytuł. Na trzy kolejki przed końcem. Legionistom zagrozić może już tylko Raków, który ma jeden mecz zaległy. Ale to rozważania teoretyczne,  można już chłodzić szampana – kolejny tytuł staje się faktem.

fot. Freeimages.com

Po wygranej z wiceliderem – Pogonią Szczecin przewaga Legii wynosiła aż 10 punktów, potem przyszły jednak dwa słabsze mecze – bezbramkowe remisy z Lechem Poznań i Cracovią. A więc wyjazdowe spotkania z Piastem Gliwice i Lechią Gdańsk stały się kluczowe dla utrzymania przewagi w lidze. Z Piastem udało się osiągnąć skromne 1:0. Mecz w Gdańsku, ze świetnie spisującą się w rundzie wiosennej Lechią przebiegał podobnie do spotkania w Gliwicach. Z tą różnicą, że w Gliwicach był całkiem dobry mecz z obu stron, a Legia była zespołem lepszym. Tu też Legia przeważała, ale Lechia wielkiego zagrożenia ne stanowiła. Legia stwarzała sytuacje, ale początkowo nie  wynikało z nich zbyt wiele. Dobrą sytuację zmarnował Pekhart, bardzo ładny strzał, po podaniu Kapustki  zaliczył Luquinhas, który strzelił celnie, ale kapitalnie interweniował były bramkarz Legii, Dusan Kuciak. Po drugiej stronie w pierwszej połowie Artur Boruc w zasadzie był bezrobotny. Zmieniło się to zaraz po przerwie, gdy po błędzie Mateusza Wieteski sam na sam znalazł się Flavio Paixao – Artur Boruc mógł tylko śledzić lot piłki, jednak trafiła ona w słupek. A jednak dalej znów przeważali legioniści. Bardzo dobrą partię rozgrywali Juranović, Kapustka i przede wszystkim Slisz, natomiast zawodził Thomas Pekhart. Kilka kolejek temu wydawało się, że Czech pobije rekordy ostatnich lat, że osiągnie nawet  30 bramek w Ekstraklasie, co nie udało się do dziesięcioleci, a może choć zbliży się do 29 goli Marka Koniarka z sezonu 1995/96. Jednak po zgrupowaniu kadry Czech napastnik się zablokował i od kilku spotkań licznik zatrzymał się na 21 golach. W niedzielę było podobnie – Pekhart był cieniem zawodnika sprzed kilku spotkań. A jednak – w 72 minucie Mario Maloca idiotycznym wślizgiem w polu karnym wszedł w Luquinhasa. Nie trafił w piłkę i sędzia podyktował rzut karny za faul na Brazylijczyku. Tym razem Pekhart się nie pomylił, strzelił swoją 22 bramkę w sezonie. Potem jeszcze Rafael Lopes kapitalnie ograł Malocę, jednak strzał kapitalnie obronił Kuciak. Z drugiej strony przy jedynej groźnej akcji Lechii piłkarz gospodarzy był na spalonym, w dodatku i tak przegrał pojedynek, ale akcja mogła się podobać  – najpierw świetnie podał Flavio do Zwolińskiego. Ten znalazł się sam na sam z Borucem, a legendarny bramkarz popisał się kapitalną interwencją, wygrywając pojedynek jeden na jeden. Rzecz w tym, że piłkarz Lechii był i tak na spalonym. W doliczonym czasie gry koszmarnie spudłował Fila. 0:1 to zasłużony wynik, a Legia umocniła się na prowadzeniu w tabeli. Szczególnie, że porażkę w Mielcu zaliczyła Pogoń Szczecin, do niedawna główny rywal do tytułu. Na trzy kolejki przed końcem Legia ma 9 punktów przewagi nad Pogonią (portowcy legionistów już nie wyprzedzą) i 10 nad Rakowem Częstochowa, który ma jednak jeden mecz zaległy, więc teoretycznie może jeszcze zdobyć tytuł. Ale tylko teoretycznie – legioniści mają teraz przed sobą spotkania u siebie z Wisłą, wyjazd do Mielca i u siebie mecz z Podbeskidziem. Tylko porażki we wszystkich meczach (przy komplecie zespołu z Częstochowy) odebrałyby tytuł. Więc szampany można już chłodzić. 

Lechia Gdańsk – Legia Warszawa 0:1 (0:0)

0:1 Pekhart 71’ k.

 

Lechia Gdańsk: Kuciak – Conrado (65’ Udovicić), Kopacz, Maloca, Fila – Kubicki, Makowski (87’ Żukowski), Biegański (75’ Gajos) – Ceesay (46’ Musolitin), Paixao (75’ Saief), Zwoliński

 

Legia Warszawa: Boruc – Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia – Juranović, Slisz, Martins (46’ Lopes), Mladenović – Kapustka (61’ Gwilia), Pekhart, Luquinhas (90’ Wszołek)

https://telegraf24.pl/index.php/2021/04/26/wystarczy-tylko-remis-tytul-moze-byc-juz-w-srode/