Legia Warszawa miała do pokonania dwie trudne, wyjazdowe przeszkody – Piasta Gliwice i Lechię Gdańsk. Z Piastem się udało. W niedzielę czas na Lechię!
W tym sezonie po trudnym początku, Legia się ustabilizowała i zyskała bardzo dużą przewagę nad resztą stawki. Pewnie zmierza po kolejny tytuł mistrza Polski. Po wygranej u siebie z wiceliderem – Pogonią Szczecin 4:2 (a legioniści prowadzili już 4:0 i mistrzowie Polski ) przewaga nad portowcami wynosiła już 10 punktów, i wydawało się, że można już chłodzić szampana. Następnie przyszły jednak dwie wpadki – remis z Lechem w Poznaniu 0:0 i bezbramkowy remis w stolicy z beznadziejną w tym sezonie Cracovią. W efekcie kluczowe dla tytułu stały się dwa wyjazdy – do Gliwic na spotkanie z mocnym w tym roku Piastem Waldemara Fornalika i do Gdańska, na potyczkę z również grającą dobrze wiosną Lechią. Utrata punktów w obu spotkaniach oznaczałaby zniwelowanie bezpiecznej przewagi oraz horror w ostatnich trzech kolejkach. Obie wygrane to niemal pewny tytuł. I Legia w Gliwicach zdobyła trzy punkty. Piast to drużyna, która wciąż walczy o puchary, mistrz Polski z 2019 roku, ekipa pod wodzą jednego z najlepszych szkoleniowców naszej ligi, czyli byłego selekcjonera, Waldemara Fornalika. I trzeba przyznać, że choć Legia była zespołem lepszym, gliwiczanie postawili Legii trudne warunki. Jednak byli mało skuteczni, a piłkę do siatki w 75 minucie skierował Lopes. „Jeżeli są wygrane za sześć punktów, to Legia właśnie taką odniosła” – napisaliśmy po meczu i to prawda. Legia utrzymała po spotkaniu sześciopunktową przewagę. Teraz kolejny trudny rywal, walcząca o europejskie puchary Lechia Gdańsk. Porażka oznaczałaby, że przewaga może zmaleć do raptem trzech punktów (jeśli Pogoń zdobędzie komplet ze Stalą), remis to także zmniejszenie przewagi, wygrana – utrzymanie bezpiecznego dystansu. Jeśli tak się stanie, w spotkaniu z Wisłą legioniści będą mogli zapewnić sobie tytuł. Po nim dwa mecze z czerwonymi latarniami Ekstraklasy – Stalą Mielec i Podbeskidziem. (az)