Do dwunastu lat więzienia grozi mężczyźnie, który trzy lata temu potrącił rowerem starszą kobietę. Piesza zmarła. Oskarżony nie przyznaje się, by jechał szybko, uważa też, że nie uciekł z miejsca wypadku, co z kolei sugerują świadkowie. Mężczyzna ma świadomość, że zabił, ale żali się, że… stracił zaufanie do pieszych, ubolewa, że po wypadku jeździ wolno.
Jak przypomniał TVN Warszawa, do tragedii doszło na skrzyżowaniu al. Waszyngtona i ulicy Francuskiej, w 2018 roku. Starsza kobieta wyszła z tunelu przy rondzie Waszyngtona, poruszała się wolno, miała wózek na zakupy. Nagle z ogromną (wg świadków zdarzenia) prędkością, uderzył w nią rowerzysta. Kobieta trafiła do szpitala, w którym niestety zmarła. W Sądzie Rejonowym Warszawa-Praga-Południe, toczy się proces kierującego jednośladem. 45-letni Rafał K. miał uciec z miejsca zdarzenia i obrażać pokrzywdzoną. Wcześniej miał być (wg relacji świadków) pobudzony. Sam oskarżony zaprzecza, by obrażał ofiarę (miał krzyczeć o głupiej babie, nie uważającej na ulicy). Twierdzi, że chciał pomóc, ale… widząc, co się dzieje przestraszył się i oddalił, ale przecież nie uciekł. Zaprzecza też, by jechał 30 kilometrów na godzinę – uważa, że poruszał się znacznie wolniej. Jedno nie ulega wątpliwości – mężczyzna wysiadł z autobusu 507, wsiadł na rower, pomknął chodnikiem, potrącił 62-latkę, kobieta straciła przytomność, w szpitalu zmarła. Świadkowie mówią o ewidentnej winie oskarżonego. Wersję o dużej prędkości potwierdza biegły, powołując się na nagrania z monitoringu. Oskarżony zaprzecza. Jak relacjonował TVN Warszawa, oskarżony twierdził przed sądem, że przeprowadził doświadczenie… komórką, na podstawie którego twierdzi, że nie mógł się rozpędzić do prawie 30 kilometrów na godzinę. Ale nagrania monitoringu mają mówić co innego. Prokurator żąda dla oskarżonego kary 12 lat więzienia. Kolejna rozprawa została wyznaczona na lipiec. Tragedia miała miejsce trzy lata temu, proces toczył się już w 2019 roku. Jednak z uwagi na COVID-19 kolejne rozprawy nie odbywały się, a teraz proces ruszył od początku. Tragedia jest do dziś pamiętana przez mieszkańców dzielnicy. – Pamiętam ten dzień, relacje ludzi – mówi Anna, mieszkanka Grochowa, która pracuje na Saskiej Kępie. – Takie sytuacje, niebezpiecznej jazdy się zdarzają. Oczywiście, wszyscy wskazują na samochody, bo faktycznie z ich udziałem wypadków jest najwięcej. Ale byłam świadkiem i groźnych sytuacji z hulajnogami elektrycznymi, i z rowerami. Sytuacja z Francuskiej jest drastyczna, ale do incydentów, czasem nie zgłaszanych, dochodzi bardzo często – mówi Anna, w rozmowie z naszym reporterem. A Andrzej, mieszkaniec Kamionka dodaje. – Proszę przejść się spacerkiem aleją Waszyngtona. Tam ulicą często jeżdżą rowerzyści. Wielu z nich, większość, jeździ spokojnie, jak trzeba. Ale zdarzają się niestety tacy, którzy jeżdżą z nadmierną prędkością. Czasem wyglądają na bycie „pod wpływem”. Nie mam nic do ruch u rowerowego, ale chronić powinno się najsłabszych użytkowników. W tym wypadku pieszych – dodaje nasz rozmówca. Przypomnijmy, że rowerzyści mogą się poruszać jezdnią, choć tam oczywiście nie jest bezpiecznie dla nich, bądź ścieżką rowerową. Chodnikiem – w szczególnych sytuacjach. Wtedy jednak prędkość roweru nie powinna wynosić więcej niż 7-10 kilometrów na godzinę. W przypadku rowerzysty, który zabił starszą panią przy rondzie Waszyngtona ta prędkość była zupełnie inna. Do tragedii na skrzyżowaniu Francuskiej i al. Waszyngtona będziemy wracać.
(az, źródło: NTW, TVN Warszawa)