Nowy Telegraf Warszawski

poniedziałek, 9 grudnia, 2024

Superliga to chory pomysł. Nowa Liga Mistrzów też

fot. freeimages.com

Pomysły budowania superligi, tworzonej przez kilka najpotężniejszych klubów na  świecie są chore. Ale nie mniej chore są pomysły reformy europejskich rozgrywek, w których są zupełnie nowe, chore regulaminy, w których zwykły kibic kompletnie się nie łapie. Moim zdaniem efekt ten będzie taki, jak każdej rewolucji – pożre ona swoje dzieci. Początkowo może pojawi się większa kasa, docelowo będzie to jednak bańka, które pęknie z wielkim hukiem. Oczywiście, mogę się mylić. Ale patrzę po sobie, a także wielu znajomych. Przed laty byłem fanatycznym miłośnikiem piłki – zbierałem gazety na jej temat, oglądałem wszystkie mecze, które były do oglądania. Analizowałem rozgrywki, ba… robiłem nawet na podstawie średniej punktów przyznawanych przez dziennikarzy za mecz w polskiej lidze, ranking przyszłych reprezentantów i miałem wielką frajdę, gdy faktycznie piłkarze przeze mnie wskazani do reprezentacji trafili. Dziś do piłki mam stosunek „letni”. To znaczy – interesuję się polską ligą, oglądam reprezentację i turnieje typu mistrzostw świata i Europy, czasami finisz Ligi Mistrzów. Śledzę Bundesligę z uwagi na Lewandowskiego, generalnie te ligi, w których grają Polacy. Oczywiście – zmiana zainteresowań na pewno ma związek z wiekiem. Ale – także z tym, że nastąpił potężny przesyt piłką. A nastąpił on w chwili, w której meczy pojawiło się po prostu za dużo, a w Lidze Mistrzów były dwie fazy grupowe. Nawet najpiękniejsza gra i najwyższy poziom po prostu zaczęła nudzić. Nie tylko mnie – podobne zdanie ma wielu moich znajomych. Dlatego też ani nie wróżę sukcesu superlidze, ani tym bardziej zreformowanej Lidze Mistrzów. Jedyną sensowną odpowiedzią byłby powrót do „starej, dobrej piłki”, czyli do pucharów, w których w Lidze Mistrzów grają naprawdę mistrzowie, w Lidze Europy drużyny z drugich i trzecich miejsc, gdzie jest też Puchar Zdobywców Pucharów. Niestety, szans na to na razie nie ma. A za lat pięć okaże się, że piłkarska bańka pęknie, a zreformowanych rozgrywek oglądać nie będzie nikt.