Jak to było możliwe – to pytanie zadają sobie dziś wszyscy kibice warszawskiego klubu. Ekipa złożona niemal wyłącznie ze słabych obcokrajowców, w tym roku grająca żenującą padakę, zremisowała na Łazienkowskiej z Legią! Mistrzowie Polski byli zespołem lepszym, ale to nieistotne – istotne jest to, że w meczu z wyraźnym outsiderem zaledwie zremisowali. Na pięć kolejek przed końcem sezonu przewaga nad drugą w tabeli Pogonią Szczecin wynosi sześć punktów. Niby nie bezpiecznie, ale…
Po doskonałym meczu z Pogonią, gdy legioniści zdeklasowali głównego rywala do tytułu 4:2, po pół godzinie prowadząc 4:0 wydawało się, że teraz to już nic Legii nie zatrzyma. Że przewaga 10 punktów na siedem kolejek do końca sezonu to pewny tytuł mistrzowski. Przyszły kolejne dwie kolejki, i legioniści zaledwie zremisowali z Kolejorzem w Poznaniu 0:0 po mizernym meczu i po nie mniej mizernym zremisowali u siebie z Cracovią. Mecz nie miał wielkiej historii – ot, Legia przeważała, ale tak naprawdę stworzyła jedną groźną sytuację – w 42 minucie po dośrodkowaniu Pawła Wszołka fatalnie spudłował Thomas Pekhart. Było dużo strzałów z dystansu, ale celowniki legionistów były mocno rozregulowane. A Cracovia? Jedyne co pokazała to autobus na własnej połowie i brutalne przerywanie gry legionistów. Na uwagę zwraca strzał Alvareza, który znalazł się sam na sam z Borucem, ale były bramkarz reprezentacji Polski potwierdził klasę. Poza tym generalnie taktyka Cracovii polegała na przeszkadzaniu. Na remis wystarczyło. W zasadzie najciekawszym wydarzeniem meczu była czerwona kartka około 30 minuty. Nie obejrzał jej jednak żaden z piłkarzy „Pasów” ale… trener warszawskiej Legii, Czesław Michniewicz. W 21 minucie obejrzał on żółtą kartkę za dyskusje z arbitrem, a dwie minuty później była kartka druga żółta, a w efekcie czerwona. Szkoleniowiec mistrzów Polski zapewne z trybun, a nie z ławki obejrzy kolejne spotkanie swojego zespołu. Legioniści na pięć kolejek przed końcem sezonu mają sześć punktów przewagi nad Pogonią Szczecin. Przewaga niebezpiecznie topnieje, jednak wciąż wygląda na bezpieczną. Kolejne spotkania mistrzów Polski to dwa wyjazdowe pojedynki z Piastem Gliwice i Lechią Gdańsk (oba zespoły grają wiosną bardzo solidnie, walczą o puchary) oraz spotkanie u siebie z dołującą Wisłą Kraków i potyczki z outsiderami – Stalą Mielec na wyjeździe i Podbeskidziem Bielsko-Biała u siebie. Zakładając, że Pogoń wygra wszystko co ma do wygrania, zdobędzie punktów piętnaście. Legia, aby utrzymać pierwsze miejsce musi zdobyć punktów 9 (przy równej liczbie punktów z Pogonią mistrzostwo zdobywa Legia). Biorąc pod uwagę potencjał Legia MUSI wygrać z Podbeskidziem i Stalą, nie powinna mieć też problemów w potyczce z Wisłą, a i z Gliwic i Gdańska jakieś punkty powinna wywieźć. Ale… no właśnie, to polska liga. O ile remis w zawsze trudnym starciu z Lechem w Poznaniu mógł się przydarzyć, o tyle strata punktów z Cracovią jest na pewni wielką wtopą. Oby bez konsekwencji.
Legia Warszawa – Cracovia 0:0
Legia Warszawa: Artur Boruc – Josip Juranović, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Paweł Wszołek (61′ Kacper Skibicki), Bartosz Slisz (61′ Walerian Gwilia), Andre Martins, Filip Mladenović, Bartosz Kapustka (68′ Ernest Muci), Tomas Pekhart, Luquinhas (71′ Rafael Lopes)
Cracovia: Lukas Hrosso – Cornel Rapa, Matej Rodin, Ivan Marquez, Luis Rocha, Sylwester Lusiusz, Sergiu Hanca, Pelle van Amersfoort, Milan Dimun, Ivan Fiolić (67′ Damir Sadiković), Marcos Alvarez (81′ Thiago)