Był rok 2010, może 2011. Siadłem przy piwie z ówczesnym kumplem. Ogólnie rozmowa była spoko, aż z piłki nożnej zeszła na politykę. Gość wyzywał mnie od „pisiorów”. A przecież PiS to zagrożenie dla demokracji i „samo zło” – przekonywał. Jego protekcjonalny ton troszkę mnie dziwił, bo ja za „pisiora” się nie uważałem, i ze zwolennikami PiS często spierałem się o to, że ludzie (a dziennikarze w szczególności) powinni określać się jako konserwatyści, liberałowie, socjaliści itd., ale jednak mieć dystans do konkretnych partii. Choć przyznaję, że w roku 2010, 2011, gdy partia PiS była zepchnięta na margines opozycji, na ulicach stolicy trwały happeningi palikociarni, jednoznacznie krytycznie wypowiadałem się o wówczas rządzącej PO, ruchu Palikota itd. Minęły lata. PiS i szerzej Zjednoczona Prawica od ponad sześciu już lat ma pełnię władzy w Polsce. I oceniam ją krytycznie – nie podoba mi się zbyt lewicowy program gospodarczy, fatalna polityka wobec przedsiębiorców, szczucie na nich i na inne grupy. Bardzo źle oceniam propagandę w mediach państwowych, a najgorzej oceniam kwestie związane z sądownictwem, gdzie formacja rządząca zamiast patologie wyplenić, tak naprawdę je wzmocniła. Opisywana przez nas wielokrotnie sprawa Mirosława Ciełuszeckiego, człowieka zaszczutego zarówno przez sądy starej ekipy, jak i prokuratorów dobrej zmiany, jest tego najlepszym przykładem. Jestem krytyczny wobec rządzących, ale też wścieka mnie krzyk opozycji, że ma wrócić to, co było, bo rzekomo było tak super. Nie, nie było. I ludziom krzywdzonym od dwudziestu lat naprawdę wszystko jedno, czy krzywdzi ich władza eseldowska, platformiana, czy pisowska. W „Nowym Telegrafie Warszawskim” staramy się być obiektywni, to znaczy naparzać we wszystkich, jeśli zasłużą. W rząd za sądownictwo i politykę wobec przedsiębiorców, we władze Warszawy za aferę reprywatyzacyjną z czasów Gronkiewicz-Waltz, a w Trzaskowskiego za lewicową ideologię i kontynuację, zamiast odcięcia się od ponurych czasów poprzedniczki. Ale też umiemy jak ktoś coś zrobi dobrego pochwalić. I tak – podoba nam się program Warszawa Szczepi Trzaskowskiego, czy pomysł posła PiS z Warszawy, aby podnieść tzw. drugi próg podatkowy, który dziś uderza nie w mitycznych „bogaczy”, ale najbiedniejszą część klasy średniej. Tak rozumiemy uczciwą publicystykę, choć czasem oberwiemy z obu stron. I właśnie przypomniała mi się rozmowa przy browarze sprzed lat. Kolega, wówczas moralizujący liberał, dziś jest rządowym propagandystą i dzielnie, z zaangażowaniem godnym wielkiej sprawy tępi wszelki przejaw krytyki (pal licho, konstruktywnej czy totalnej, mądrej czy głupiej) obecnie rządzących. Mnie nie zna. „Gardzę totalną kodziarską hołotą” – powiedział niedawno wspólnym znajomym. Grunt to wierność samemu sobie.
O ideałach, poglądach i piwie… (KOMENTARZ)
Następny artykuł