Nowy Telegraf Warszawski

piątek, 13 grudnia, 2024

Legia zmierza po kolejny tytuł, już czas teraz zapytać: Z czym do Europy?

Legia pewnie zdobędzie tytuł mistrzowski. Ale celem musi być dobra gra w pucharach. Aby to osiągnąć konieczne są wzmocnienia. A już absolutnie nie wolno dopuścić do osłabienia drużyny!

Artur Boruc po latach w klubach zagranicznych (tu w stroju Celtiku), wrócił do Legii fot. By Новикова Юлия – http://www.soccer.ru/gallery/14349, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=11356214

To już niemal pewne. Legia Warszawa z ośmioma punktami przewagi nad drugą w tabeli PKO BP Ekstraklasy Pogonią Szczecin, w dodatku z rozstrzygniętym wyraźnie na swoją korzyść bezpośrednim pojedynkiem (4:2), zmierza pewnie po drugie z rzędu i piętnaste (szesnaste, jeśliby wliczyć odebrany przy zielonym stoliku tytuł z sezonu 1992/93) mistrzostwo Polski. Tylko kataklizm mógłby pozbawić legionistów tytułu. Zresztą – gra podopiecznych Czesława Michniewicza nie pozostawia złudzeń, kto jest najlepszy w polskiej lidze. Warszawski zespół zdominował Ekstraklasę totalnie. A jednak – zasadne jest właśnie teraz wskazanie na kilka łyżek dziegciu w beczce miodu. I jak najbardziej zasadne jest stawiane przez sportowe media pytanie o wzmocnienia przed eliminacjami Ligi Mistrzów.  Bo właśnie gra w pucharach latem była największą łychą dziegciu jeśli chodzi o Legię w kończącym się sezonie. Drużyna najpierw Aleksandara Vukovicia a potem Czesława Michniewicza odpadła w kiepskim stylu z ekipą z Cypru w kwalifikacjach Ligi Mistrzów oraz zespołem z Kazachstanu w eliminacjach Ligi Europy. W lidze teraz Legia dominuje, ale miała fatalną wpadkę w pucharze Polski z Piaste Gliwice oraz kilka słabszych meczów, przez szczególnie pierwszą część sezonu grając dosyć nierówno.  Dziś nie brak głosów, że legioniści złapali rytm, mogą się podobać, zawojują Europę. Spokojnie – gra Legii jest fajna, ale NA POLSKĄ EKSTRAKLASĘ. Co do Europy to wielka niewiadoma. A brak wzmocnień, nie mówiąc już o osłabieniu drużyny, skończyć może się fatalnie.

Legia Warszawa ostatni dobry występ w pucharach zanotowała na stulecie klubu jesienią 2016 roku. W sezonie 2016/17 po dwudziestu latach polski klub awansował wreszcie do elitarnej Ligi Mistrzów. Oczywiście – drużyna Besnika Hasiego miała słabych rywali w drodze do elity, ale pamiętać należy, że stało się tak z uwagi na kilka naprawdę przyzwoitych sezonów w Lidze Europy, które podbudowały ranking legionistów (sezony 2011/12, 2014/1). A więc łatwiejsza drabinka była nagrodą za świetne występy w poprzednich latach. W samej Lidze Mistrzów po fatalnym początku i zmianie trenera Hasiego, którego zastąpił Jacek Magiera, nastąpiła cudowna przemiana. Remis z Realem Madryt po dramatycznym meczu, szalony mecz z gradem bramek w Dortmundzie, na koniec wygrana ze Sportingiem Lizbona i w efekcie – trzecie miejsce w grupie Champions League, awans do Ligi Europy. Tam po niezłym dwumeczu odpadnięcie z Ajaxem Amsterdam, późniejszym finalistą. Potem było gorzej –  porażki z klubami z Luksemburga, czy Kazachstanu.

Aby w przyszłym sezonie było inaczej, spełnionych musi być kilka warunków. Po pierwsze – ŻADNYCH osłabień. Pozbywanie się kluczowych zawodników i pozyskiwanie nawet piłkarzy dobrych, ale na zakręcie karier, jest kompletnie bez sensu. To znaczy, jak klub stać można kogoś takiego ściągnąć, ale jako opcję na przyszłość, czyli udane występy w rundzie wiosennej. Podstawa – to żadnych osłabień i przynajmniej cztery wzmocnienia na tu i teraz.

Osobną sprawą jest, gdzie trzeba szukać wzmocnień. Nie mają chyba racji ci, którzy chcieliby w Legii zmiany bramkarza. Artur Boruc to legenda klubu i klasa sama w sobie, a Cezary Miszta to przyszłość zespołu. Tu nie ma większych obaw. Ale już z obroną jest gorzej. Artur Jędrzejczyk i Igor Lewczuk to byli reprezentanci Polski, Mateusz Wieteska to „reprezentant niedoszły”. Szczególnie zasługi tego pierwszego są nie do przecenienia. Mogą się przydać, ale żaden z nich nie jest liderem obrony z prawdziwego zdarzenia. Do tego w przypadku Lewczuka i Jędrzejczyka dochodzi już podeszły piłkarsko wiek.  Dlatego właśnie zakup klasowego obrońcy, z najwyższej (jak na możliwości klubu rzecz jasna) półki jest podstawą. I musi to być obrońca mający cechy przywódcy, dyrygującego defensywą. Przydałoby się też dwóch wszechstronnych, kreatywnych ale umiejących bronić pomocników oraz jeden bądź dwóch napastników. To niezbędne minimum. Gra w pucharach to przede wszystkim ciężka tyrka co trzy dni mecze ligowe i pucharowe. Kadra musi być jak najszersza. Jeśli nie będzie osłabień, a uda się pozyskać kilku wartościowych piłkarzy, wtedy można mówić o jakichś szansach na przyzwoitą grę w międzynarodowych rozgrywkach. W przeciwnym razie, znów czeka nas zawód i emocjonowanie się wyłącznie polską ligą.