Teresa Tarwid zmarła z powodu zatrucia cyjankiem potasu. Początkowo śledztwo umorzono, bo uznano, że to za tragiczny wypadek. Później jednak jej męża, znanego naukowca, profesora Kazimierza Tarwida oskarżono o zabójstwo. Zapadł nawet wyrok skazujący, ale ostatecznie mężczyznę uniewinniono. Choć od tych wydarzeń minęło ponad pół wieku, to prawnicy nadal uważają proces za jedno z najsłynniejszych poszlakowych postępowań w historii sądownictwa.
Życiorys Kazimierza Tarwida, który urodził się 9 września 1909 roku w rosyjskim Pskowie, bez wahania można podzielić na dwa okresy: przed i po wydarzeniach ze stycznia 1955 roku. Ten pierwszy naznaczony jest przede wszystkim sukcesami w świecie nauki oraz bohaterstwem podczas walki w Powstaniu Warszawskim. Ten drugi rodzinnym dramatem, a w konsekwencji piętnem oskarżeń o zabójstwo żony.
W oficjalnych notach biograficznych profesor Tarwid jest wspominany przede wszystkim jako jeden z twórców polskiej szkoły ekologicznej.
Ukończył studia biologiczne na Uniwersytecie Warszawskim, a do września 1939 roku pracował w Państwowym Muzeum Zoologicznym. Po napaści Niemców na Polskę pozostał w muzeum, równocześnie jednak aktywnie działał w konspiracji. Brał udział chociażby w tajnym nauczaniu. Był również żołnierzem Armii Krajowej, walczył w Powstaniu Warszawskim (w stopniu porucznika, z pseudonimem „Antoni” należał „Batalionu Kilińskiego”).
Po zakończeniu II wojny światowej Tarwid wrócił do pracy naukowej. Wykładał na Uniwersytecie Warszawskim i Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Stopniowo zdobywał uznanie w środowisku naukowym, nie tylko w Polsce, ale również na arenie narodowej. Został profesorem nadzwyczajnym. Do dziś Tarwid uważany jest za jednego z twórców polskiej szkoły ekologicznej.
Życie zawodowe naukowca było naznaczone sukcesami, ale w jego życiu prywatnym nieco inaczej się działo.
Pierwszą żoną była Helena Siwicka, pobrali się w 1935 r., razem przeżyli okupację. Później jednak ich drogi się rozeszły. Wzięli rozwód – nie rozstali się w zgodzie.
Wkrótce drugą „panią Tarwid” została młodsza od naukowca o 20 lat Teresa Bieskierska, która jeszcze całkiem niedawno była studentką i laborantką. Ślub wzięli w 1950 roku, później zostali rodzicami dwójki dziewczynek. O ich małżeństwie krążyły różne opinie. Dla jednych byli wzorową parą; inni naukowca postrzegali jako kobieciarza. Kto miał rację? Nie będziemy tego roztrząsać.
Wieczorem 21 stycznia 1955 roku Tarwidów odwiedzili znajomi. Podczas spotkania nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, choć gospodarze pokazali gościom słoiczek z niewielką ilością cyjanku potasu. Skąd go wzięli? Teresa wypożyczyła truciznę z uczelni, bo mąż nazajutrz miał wyjechać w plener, a cyjanek potasu był wówczas używany do przygotowania tzw. „zatruwaczek” niezbędnych do połowu owadów. Oczywiście, w odpowiedni sposób zastosowany, z zachowaniem szczególnej ostrożności.
Po wyjściu znajomych, Tarwid także opuścił dom, rzekomo, aby odwiedzić matkę. Wrócił późno.
To on znalazł nieprzytomną żonę, leżącą na kanapie. Kobiety nie udało się uratować, wezwany lekarz mógł jedynie stwierdzić zgon. Później potwierdzono, że przyczyną śmierci było zatrucie cyjankiem potasu.
Wszczęto śledztwo, a w jego trakcie ustalono, że na stoliku obok kanapy stał słoik z cyjankiem, a także leżały proszki przeciwbólowe. Okoliczności tragedii badano przez ponad pół roku i uznano, że był to tragiczny wypadek. Według ówczesnych ustaleń prokuratury, kobieta mogła się pomylić – zamiast środków przeciwbólowych, połknęła truciznę. W sierpniu śledztwo umorzono.
Taka decyzja wywołała jednak lawinę spekulacji. Okazało się, że Tarwid ma całkiem spore grono „życzliwych”, nie ukrywających niechęci do człowieka, który odniósł sukces. Nie chcieli się pogodzić z takim finałem sprawy. Pojawiły się też plotki o rzekomym romansie naukowca.
Po kilkunastu miesiącach (we wrześniu 1956 roku) prokuratura wznowiła śledztwo, a profesor Tarwid został zatrzymany i trafił do aresztu. Tym razem prokuratura uznała, że jego żona została zamordowana i naukowiec usłyszał zarzut zabójstwa.
Po zakończeniu procesu przed Sądem Wojewódzkim m.st. Warszawy mężczyznę skazano na 15 lat pozbawienia wolności. Wyrok zaskarżyli obrońcy, a Sąd Najwyższy uchylił orzeczenie i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy.
Kolejny wyrok zaskoczył surowością – Tarwid został bowiem skazany na dożywocie. Oczywiście, adwokaci ponownie odwołali się do Sądu Najwyższego, a ten w styczniu 1960 roku wydał równie niespodziewane orzeczenie – profesor Kazimierz Tarwid został uniewinniony! Uznano bowiem, że nie można kategorycznie wykluczyć ani nieszczęśliwego zdarzenia, ani samobójstwa kobiety.
Rewizja Prokuratora Generalnego została odrzucona, a tym samym oczyszczenie z zarzutu zabójstwa stało się ostateczne.
Profesor Kazimierz Tarwid zmarł w grudniu 1988 roku.
Łucja Czechowska