Pomysł budowy metra na Gocław wzbudził skrajne emocje. Z jednej strony są głosy zadowolenia części mieszkańców i entuzjastyczne wypowiedzi urzędników miejskich. Z drugiej krytyka, dotycząca kosztów inwestycji (znacznie przewyższającej budowę tramwaju) czy jej przebieg. W gazecie „Telegraf24” już w 2013 roku pisaliśmy, że metro na Gocław może jeździć niezabudowanymi dziś terenami, czyli wozić przysłowiowe „powietrze”. Teraz podobny zarzut podnoszą niektórzy eksperci rynku kolejowego oraz ruchy miejskie. Te ostatnie stawiają też pytanie, czy na budowie III linii nie zyskają deweloperzy, bo wiadomym jest, że cena nowych nieruchomości, jeśli powstaną na trasie metra, będzie dużo wyższa niż cena nieruchomości gdzie indziej. Z drugiej strony w takiej sytuacji, gdyby powstały nowe, gęsto zaludnione osiedl na trasie kolei podziemnej, upadłby zarzut metra wożącego powietrze. Inny argument – aby dojechać z Gocławia do Centrum należy przesiąść się dwukrotnie, na linię M1 i potem na M2. Zwolennicy budowy metra podnoszą jednak argument, że podróż do Śródmieścia nie musi odbywać się jedynie metrem – na fragmencie trasy możemy pojechać kolejką podziemną, potem tramwajem. Zaś w kolejnym etapie III linia ma przebiegać także po lewej stronie Wisły i łączyć III linię z linią M1. Wtedy na pewno usprawni połączenie prawego i lewego brzegu. Tu jednak pojawia się następne pytanie – czy połączenie z drugim brzegiem ma wiązać się z kolejnym niezwykle kosztownym i ryzykownym drążeniem tunelu pod Wisłą, czy może jednak miasto zdecyduje się na tańszą przeprawę mostową. (az)