Nowy Telegraf Warszawski

piątek, 13 grudnia, 2024

Miau Café. PFR tłumaczy brak dotacji

Los lokalu Miau Café poruszył wielu mieszkańców stolicy. Również w najnowszym, 8 numerze naszej gazety piszemy o tym, że jedno z ciekawszych miejsc w mieście może nie dostać pieniędzy z Polskiego Funduszu Rozwoju. I może to skutkować końcem działalności. Polski Fundusz Rozwoju odniósł się do sprawy. Paweł Borys, prezes PFR powiedział, że powodem nieprzyznania środków jest to, że lokal nikogo nie zatrudniał. A tylko firmy, które zatrudniały pracowników mogą ubiegać się o środki z tarcz.

fot. Pixabay zdj. ilustr.

Kocia Kawiarnia Miau Cafe mieści się na Mokotowie, w okolicy stacji metra Wierzbno, przy ulicy Naruszewicza 30/u2. Jest pierwszą w mieście „kawiarnią z kotami”, czyli taką, podczas wizyty w której można spotkać… żywego kota. Pomysł jest prosty: „To miała być kawiarnia z przesłaniem, z misją. Zauważyłam, że ze względu na styl życia, na tempo i warunki, w których żyją mieszkańcy dużych miast, często nie mogą pozwolić sobie na posiadanie kota. Kocie Kawiarnie stały się na całym świecie nie tylko miejscem spotkań kociarzy, ale nieodłączną częścią ich miejskiego życia” – czytamy na stronie kawiarni. W ubiegłym tygodniu gruchnęła wieść o tym, że Miau Cafe nie otrzyma pieniędzy z tarczy. „Dowiedzieliśmy się, że nie dostaliśmy  środków z Polskiego Funduszu Rozwoju, dzięki którym nasza kawiarnia miała szansę przeżyć ten okrutnie ciężki czas w jakim wszyscy się znajdujemy” – informuje Kocia Kawiarnia Miau Cafe. „Jest to dla nas okropny cios. Nie spodziewaliśmy się takiej decyzji i szczerze mówiąc jesteśmy załamani. Chcemy żebyście wiedzieli, że dajemy sobie ostatnią szansę i będziemy się odwoływać od tej decyzji, ale też jesteśmy przygotowani na wszystko” – dodają właściciele kawiarni. Teraz pojawiły się informacje, rzucające nowe światło na sprawę. Do sprawy na Twitterze odniósł się bowiem szef Polskiego Funduszu Rozwoju (instytucji przyznającej środki z tarczy), Paweł Borys: „Ta firma już wiosną otrzymała informacje, że nie kwalifikuje się do programu PFR, bo nie zatrudnia żadnego pracownika. Składanie ponownych wniosków nic nie da. Trzeba spełniać kryteria. Firma to JDG i może ubiegać się o wsparcie z tzw. tarczy branżowej. Takie są zasady prawne” – napisał Paweł Borys. Sprawa jednak budzi dalsze kontrowersje. Jak poinformował portal innpoland, właścicielka lokalu zebrała w ubiegłym tygodniu kilkadziesiąt tysięcy złotych od darczyńców. A Partia Razem przypomniała, że kilka lat temu pracownice lokalu skarżyły się na mobbing i fatalne warunki pracy w firmie.

(az, źródło: Twitter.com, innpoland.pl)