piątek, 20 września, 2024

Kocia afera w Warszawie. O Miau Café bez emocji (OPINIE)

Ofiara rządu i państwa, której nie wypłacono pieniędzy z tarcz antykryzysowych, przez co jej firma padnie i się już nie pozbiera? Cwana osoba, której udało się na wrażliwości warszawiaków na los zwierząt zebrać niemałe pieniądze? Kultowa firma, która zniknie przez bezduszność urzędników i fatalne traktowanie? A może miejsce, w którym mobbing i dziwne (mówiąc łagodnie) działania są na porządku dziennym? Wokół Miau Café rozpętała się w mijającym tygodniu prawdziwa burza. W kolejnym nie będzie inaczej.

fot. Pixabay zdj. ilustr.

Przyznam, że początkowo sam ledwo opanowałem emocje – kolejna firma, jeszcze do tego fajna kawiarnia, z kotami w środku, nie dostanie pieniędzy, bo tak zdecydowali urzędnicy. Sprawę opisujemy nawet w naszej gazecie „Nowy Telegraf Warszawski”. Ale… no właśnie, już po napisaniu pierwszych tekstów wyszły nowe informacje. Że firma nie spełniała kryteriów, by ubiegać się o kasę z tarczy PFR. W dodatku lewica przypomniała sprawę opisywanego wcześniej mobbingu w firmie, zastraszania pracowników. I od razu podniósł się krzyk w drugą stronę, wielki hejt na przedsiębiorców, którzy chcą wykorzystywać dobro warszawiaków. Typowe dla naszej polsko-polskiej wojenki. Jak sprawę ocenić? Niejednoznacznie. Ale po kolei.

 

Sprawa pierwsza – kwestia mobbingu i mocne artykuły medialne sprzed lat

Oczywiście, że mobbing jest rzeczą skandaliczną. I jako taki, jeśli miał miejsce, MUSI być osądzony. Ale – to sprawa ODRĘBNA od kwestii strat wynikających z koronawirusa. I nie należy ich ze sobą wiązać.

To trochę tak, jakby jakiś facet jednego dnia jechał po spożyciu, a drugiego został pobity. I ktoś mówił, że skoro dzień wcześniej jechał po alkoholu, to nie należy udzielać mu pomocy po tym, gdy bandyci go napadli. No nie. Powinien ponieść (bardzo surowe, w Polsce te kary są zbyt niskie) za jazdę po pijaku. A jednocześnie powinien uzyskać dobrą pomoc medyczną, a sprawcy pobicia winni być ukarani.

Tak samo – jeśli przedsiębiorca mobbingował pracowników, był wobec nich nie w porządku, musi ponieść tego konsekwencje. Ale jeśli ten sam przedsiębiorca z przyczyn niezależnych od siebie – a lockdown jest taką przyczyną – traci większość obrotów, powinien dostać wsparcie z tarcz, jeśli mu ono przysługuje.

 

Sprawa druga – PFR nie mógł kasy wypłacić, z przyczyn prawnych. Zapewne tak było. Ale tu jest poważny problem – bo okazuje się, że tarczę może dostać wyłącznie firma, która nie zalega nic z US i ZUS. No nie, o ile z podatkami do US nie jest  w Polsce jeszcze najgorzej, tak danina na Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest obciążeniem bardzo poważnym. I bardzo wielu ludzi, często jednoosobowych działalności, nie wyrabia z nim na czas. I wychodzi na to, że ludzie ci tarcz są pozbawieni.  

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img