Nowy Telegraf Warszawski

niedziela, 8 grudnia, 2024

Morderca stracony w więzieniu. Jedna z ostatnich egzekucji w Warszawie

Waldemar Krakos był ostatnim, którego sądzono przed warszawskim sądem i skazano na karę śmierci, a egzekucję wykonano. Mężczyzna był sprawcą okrutnego zabójstwa taksówkarza – morderstwo popełnił razem ze wspólnikiem, ale Wiktor Maliszewski został skazany na 25 lat więzienia. 

więzienie fot. freeimages.com zdj. ilustr.

W marcu 1988 roku po raz pierwszy zaprezentowano „Krótki film o zabijaniu” w reżyserii Krzysztofa Kieślowskiego, należący do cyklu „Dekalog”. Opowiadał o zbrodni popełnionej na taksówkarzu. Ogromne poruszenie wśród widzów i krytyków wywołała przede wszystkim ostatnia scena, gdy główny bohater, skazany zabójca Jacek Łazar (w tej roli Mirosław Baka) staje przed katem, próbuje się wyrwać strażnikom, ale i tak zostaje powieszony. Ta sytuacja została pokazana w tak realistyczny sposób, że wywołała debatę o karze śmierci. Film Kieślowskiego przeszedł do klasyki polskiego kina (otrzymał nagrodę na festiwalu w  Cannes), ale zapewne spora grupa współczesnych widzów nie zdaje sobie sprawy, że scenariusz został oparty na prawdziwych, dramatycznych wydarzeniach.

Waldemar Krakos urodził się w 1960 roku, pochodził z Otwocka. W archiwalnych publikacjach często podkreślane jest, że pochodził z patologicznej rodziny. Ojcem z matką nie radzili sobie z opieką nad synami. W konsekwencji każdy wpadał w kłopoty. Najstarszy odsiedział za więziennym murem kilka wyroków. Waldemar także nie uniknął kontaktu z machiną wymiaru sprawiedliwości, choć ich dodatkową przyczyną – poza wychowywaniem przez ulicę – mogło być nieszczęśliwe zdarzenie z dzieciństwa. „Gdy K. miał 11 lat, doznał urazu głowy, w następstwie czego wystąpiły problemy z nauką. Mimo przeciętnego ilorazu inteligencji został skierowany do szkoły specjalnej. Przyszły drobne przestępstwa, placówka wychowawcza, dom poprawczy, alkohol” – pisał przed laty na łamach „Rzeczpospolitej” Wojciech Knap. Za rozbój Krakos usłyszał surowy wyrok, ale za kratkami spędził nieco ponad trzy lata. Wyszedł bowiem na warunkowe przedterminowe zwolnienie. W rodzinnym Otwocku ponownie pojawił się w połowie 1982 roku. I sporo czasu spędzał w towarzystwie pięć lat starszego Wiktora Maliszewskiego. Pochodzącego z podobnej rodziny, mającego na koncie wyroki za drobne kradzieże, upośledzonego umysłowo (jego iloraz inteligencji wynosił zaledwie 66). Obaj mieli więc zbliżone życiorysy i ten sam poważny problem z alkoholem. W sylwestrową noc z 31 grudnia 1982 r. na 1 stycznia 1983 r. chcieli się zabawić, ale nie mieli na wódkę. Wymyślili więc, że dokonają napadu. Na taksówkarza – nie miało znaczenia kim będzie ofiara. Im chodziło o gotówkę. Przypadek sprawił, że zlecenie przyjął Stanisław S. Pasażerowie zamówili kurs do peryferyjnego Radwankowa, gdy jednak dojechali do miejsca, gdzie nie było żadnych domów, poprosili o zatrzymanie. Wtedy zaatakował Krakos, który zaczął dusić i okładać pięściami kierowcę. Choć ofiara była długo katowana, to mężczyzna próbował walczyć. Napastnik był jednak znacznie młodszy i silniejszy, dlatego w końcu Krakos obezwładnił zakrwawionego taksówkarza. On jednak ciągle żył, a Maliszewski zaczął poganiać kolegę. W aktach sprawy odnotowana została wstrząsająca rozmowa pomiędzy bandytami, którzy spieszyli się na zabawę.„Kończ go. Już po dwunastej” – stwierdził Maliszewski.  „Ręce mi mdleją od bicia” – odpowiedział Krakos. Dlatego Maliszewki podał Krakosowi automat rozrusznika, a ten dobił kierowcę uderzając ciężkim przedmiotem wiele razy w głowę. Na koniec przeszukali samochód, znaleźli niewielką sumę gotówki, zdjęli z ręki ofiary zegarek i odjechali z miejsca zbrodni. Ostatecznie jednak porzucili taksówkę. Ciało Stanisława S. znaleziono nazajutrz rano, a jego oprawców bardzo szybko złapano i trafili do aresztu. Podczas śledztwa zebrano bezsporne dowody ich winy. Waldemar Krakos i Wiktor Maliszewski stanęli przed sądem w Warszawie. Ich procesowi towarzyszyły ogromne emocje. Ponieważ wówczas obowiązywał stan wojenny, mogła zostać orzeczona kara śmierci w trybie doraźnym, pod warunkiem jednomyślności składu orzekającego. Jeden z sędziów jednak się sprzeciwił – był przeciwnikiem kary śmierci w ogóle, poza tym miał poważne wątpliwości dotyczące psychicznego rozwoju  sprawców. Zabójcy dostali po 25 lat więzienia. Od orzeczenia rewizję złożyli prokurator generalny oraz minister sprawiedliwości. W czerwcu 1983 roku Sąd Najwyższy utrzymał wyrok Maliszewskiego, ale zmienił wobec Krakosa, który został skazany na karę śmierci. Egzekucja została wykonana 10 października 1983 roku w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej. Waldemar Krakow ostał powieszony.

Łucja Czechowska