Janek był niewątpliwie bohaterem i to, że był po innej stronie barykady, nie ma znaczenia, zwłaszcza teraz, kiedy już Go nie ma wśród żywych. Utonął w Narwi ratując psa. Nie wiem czy Janek będzie miał pogrzeb katolicki. Ja się dzisiaj za Niego pomodlę – Przemysław Miśkiewicz, działacz antykomunistycznej opozycji z lat 80-ych, lider stowarzyszenie Pokolenie, wspomina zmarłego w niedzielę Jana Lityńskiego. Polityk i działacz opozycji w PRL zginął ratując swojego psa. Tekst publikujemy za zgodą autora.
Umarł Janek Lityński, podobno zginął ratując psa. Nie wiem jeszcze jak to było, ale Janek przez długie lata zawsze komuś pomagał. Nie zgadzaliśmy się politycznie od okresu transformacji i jakby powiedziała moja nieżyjąca przyjaciółka Teresa Brodzka: był z Niego niezły łobuz. Ale łobuz polityczny- bo Janek był zawsze po tej samej stronie, był lewicą laicką w najbardziej modelowym wydaniu. Myślę, że wierzył w to, co robił. Koledzy z kopalni Andaluzja, którzy jeździli do niego do Warszawy w drugiej połowie lat 80, wspominali świetną muzykę rockową, puszczaną na dobrym sprzęcie, futrzasty dywan, na którym siedzieli pijąc zagraniczne i polskie alkohole i Janka, który im nadskakiwał i przekonywał do obrazu świata na modłę pokolenia 68 w Polsce. I pytanie czy w tym jest coś złego? To był czas walki politycznej o kształt Polski po upadku komunizmu. Janek widział tę Polskę jako sojusz swojego środowiska i reformatorów PZPR. Ja poznałem Janka w 88 podczas strajku w Jastrzębiu i na mnie zrobił dobre wrażenie. Przyjechał z polecenia Wałęsy, żeby wygasić strajki, ale siedział z chłopakami na Manifeście. Czy ich namawiał do skończenia, tego nawet nie wiem. Niektórzy mówią, że tak, a inni, że nie, większość tego już teraz nie pamięta. Widywałem Go sporadycznie i nigdy nie byliśmy blisko, ale miałem do Niego szacunek, chociaż byliśmy z innych bajek.
W 2012 prowadziłem w Gdyni panel podczas XXX-lecia powstania Solidarności Walczącej. Jednym z uczestników był Janek. Kilkanaście osób zaczęło jakiś potworny hejt, wyzywając Janka od najgorszych, zdrajców itp. W zdecydowanej większości były to osoby, które niewiele miały wspólnego z działalnością w podziemiu. Janek stał obok mnie na scenie i wydawał mi się jeszcze mniejszy niż zawsze. Krew mnie zalała, powiedziałem, że jeżeli nie szanujecie Janka, z którym ja się też nie zgadzam politycznie, to mnie też nie szanujecie. I jeżeli nie pozwolicie mu mówić to ja też się nie odezwę. Dzięki kolegom i koleżankom z Jastrzębia udało się zapanować nad salą. Jakiś czas później spotkaliśmy się w Jastrzębiu i Janek szczerze w obecności innych osób mi podziękował: świetnie sobie poradziłeś, dzięki. No w ustach osoby, która przed 68 rokiem specjalizowała się w działaniach polegających na wchodzeniu na zebrania ZMS z grupą tzw. komandosów i przejmowania rządu dusz nad salą, to była prawdziwa pochwała.
Janek był niewątpliwie bohaterem i to, że był po innej stronie barykady, nie ma znaczenia, zwłaszcza teraz, kiedy już Go nie ma wśród żywych. Utonął w Narwi ratując psa. Nie wiem czy Janek będzie miał pogrzeb katolicki. Ja się dzisiaj za Niego pomodlę – to będzie Mu niewątpliwie najbardziej potrzebne.
Przemysław Miśkiewicz/Facebook.com (publikujemy za zgodą autora)