Nad Mirosławem Ciełuszeckim wciąż ciążą trzy lata bezwzględnego więzienia. Przedsiębiorca został skazany po trwającym blisko dwie dekady procesie. Za to, że miał rzekomo działać na niekorzyść swojej własnej firmy. O absurdach samego oskarżenia i nieprawidłowościach w trakcie procesu pisaliśmy dziesiątki razy. Teraz skazany czeka na ułaskawienie prezydenta. Na razie wciąż nie ma informacji czy, i kiedy głowa państwa ułaskawi przedsiębiorcę. Choć sam fakt tak wielkiej przewlekłości postępowania (18 lat procesu) wydaje się wystarczającą przesłanką do tego, by z prawa łaski skorzystać.
Załóżmy na chwilę, że jednak prokuratura miała rację. Że Mirosław Ciełuszecki faktycznie działał na niekorzyść własnej firmy (o co był oskarżony). Nawet gdyby tak było, to działanie na niekorzyść własnej firmy nie jest zbrodnią – zabójstwem, przestępstwem seksualnym, gwałtem, rozbojem. Nie. Działanie na niekorzyść spółki, w której ma się 98 proc. udziałów jest co najwyżej szkodzeniem samemu sobie. Do tego – w sprawie brak jest pokrzywdzonych, a Skarb Państwa nie poniósł szkody. Tak więc nawet nie znikoma, ale ŻADNA szkodliwość czynu stanowią przesłankę do ułaskawienia. Pierwszą przesłankę.
Przesłanką drugą jest kwestia przewlekłości postępowania – proces toczył się aż 18 lat. Blisko dwie dekady trwania procesu jak najbardziej uzasadniają to, żeby człowieka ułaskawić.
Przesłanka trzecia – stan zdrowia skazanego. Ciełuszecki jest poważnie chory. Nie wchodząc w szczegóły, nie należy go (nie mamy do czynienia z żadnym poważnym przestępcą) wsadzać do więzienia, gdzie siłą rzeczy opieka medyczna nie będzie na poziomie takim, na jakim jest na wolności.
Przesłanka czwarta – przedsiębiorca już swoje przeszedł. Odsiedział kilka miesięcy w areszcie. Upadła jego firma. Ot, paradoks – według prokuratury właściciel działał na niekorzyść spółki, więc go przymknęli, oskarżyli, czym firmę (zapewne dla jej dobra) zniszczyli.
To wszystko kwestie przy założeniu, że prokuratura miała rację. Ale rzecz w tym, że NIE MIAŁA. Działanie na niekorzyść miało polegać na sprzedaniu swojej własnej firmie prywatnych działek za zawyżoną rzekomo cenę. Oskarżenie (potem sąd) nie wzięło pod uwagę, że działki nie były takimi sobie działeczkami na Podlasiu, ale działkami na granicy polsko-białoruskiej. Z kolejowym terminalem przeładunkowym z torów szerokich na wąskie. W dodatku Ciełuszecki działki sprzedał, pieniądze zamiast wziąć dla siebie wpłacił na konto firmy, czym powiększył jej kapitał. Jak wyglądała „SZKODA” firmy Ciełuszeckiego? Spółka zyskała działki oraz powiększyła swoje konto o pieniądze z ich sprzedaży. Ciekawy przykład działania na szkodę.
O kuriozalnym przebiegu sprawy, czy o wątkach politycznych i międzynarodowych (rosyjski ślad) pisaliśmy wielokrotnie. Dziś jedno jest pewne – Ciełuszecki czeka na odsiadkę. Wniosek o ułaskawienie leży w Kancelarii Prezydenta od grudnia. I naprawdę ciężko pojąć, dlaczego nie ma żadnej decyzji.
Przemysław Harczuk