Miejskie bazarki, targowiska, mają o wiele większe znaczenie niż nam się z pozoru wydaje. To nie tylko miejsca, w których robimy zakupy, alternatywnie dla sklepów osiedlowych, marketów, dyskontów. To także ważny element tkanki miejskiej. A także – z czego wiele osób także o konserwatywnych poglądach nie zdaje sobie sprawy – ostoja normalności.
W nowym, globalizującym się świecie bazarki, zarówno te miejskie, jak i osiedlowe, są miejscem w którym mamy bezpośredni kontakt klienta ze sprzedawcą. Nie ma zabitej indywidualności. Choć coraz częściej na bazarkach można płacić kartą, wciąż jest tam obecna gotówka. Tego typu miejsca należy zachować i bezwzględnie chronić. I można to realnie zrobić, pod jednym wszak warunkiem – musi być jednoznaczna wola społeczna ku temu. Tymczasem protesty w obronie miejskich bazarów – czy to na Ochocie bazaru Banacha, czy bazarków na Pradze, czy na Gocławiu, jest dosyć rachityczna. Tymczasem warto bronić bazarów, bo są one oazą tradycji i normalności.
Janusz Sujecki