Można zrozumieć, że cmentarze zostały zamknięte. Wzrost zakażeń wirusem SARS-CO-V2 nie jest wyssany z palca. Jednak w przypadku decyzji rządu nie jest złe to, że cmentarze zamknięto, ale to, że z decyzją czekano do ostatniej chwili. Ogłoszono ją w piątek, 30 października. Oznacza to potężny (kolejny już) cios w polskich przedsiębiorców. Ludzi, którzy handlują koło cmentarzy kwiatami, zniczami. Ok. Są rządowe rekompensaty. Jest wsparcie miasta. Znicze może uda się sprzedać w innym terminie. Ale… czy naprawdę nie można było decyzji tej zaplanować i ogłosić ze trzy tygodnie wcześniej?
Pytanie jest rzecz jasna retoryczne. Można było. I, niestety, decyzja o nagłym zamknięciu wpisuje się w całą serię podobnych. Bo na przykład – jest decyzja o zamknięciu kawiarni i restauracji. Osobiście jestem przeciwko lockdownowi, uważam, że wystarczyć powinny maski, środki ostrożności itd. (inna sprawa, że środki te nie są przez wiele osób stosowane). Jednak – skoro już jest decyzja o lockdownie (na razie częściowym) to można było ją przygotować. Wiadomo było, że jesienią tych zakażeń będzie więcej. Więc właściciele lokali gastronomicznych uprzedzeni o obostrzeniach mogliby się przygotować. Na przykład – zrezygnować z wynajmów bardzo drogich lokali. Przebranżowić ludzi, nastawić się na dostawy do domów. Podobnie rzecz się ma z handlarzami przy cmentarzach. Można było decyzję podjąć wcześniej, niestety, nie zrobiono tego. To bardzo zła decyzja.
Antoni Zankowicz