Sprawa aborcji eugenicznej budzi, co zrozumiałe, ogromne emocje. Agresja protestujących, wulgarność, jest oczywista, nie powinna mieć miejsca. Z drugiej strony, moment orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego jest nie najszczęśliwszy. Należało ją podjąć znacznie wcześniej, a nie przetrzymywać kilka lat. I wydawać akurat w najtrudniejszym czasie pandemii.
A sam temat? Jest trudny. I naprawdę warto zachować pewien spokój. Bo w tych emocjach manipulują obie strony. Po pierwsze – przeciwnicy werdyktu manipulują (choć nie wszyscy) – bo mówią o potwornie okaleczonych płodach, które nie przeżyją po urodzeniu parę minut. To zaledwie niewielka część – większość zabijanych dzieci to dzieci z zespołem downa, bądź Turnera, które spokojnie mogą przeżyć i funkcjonować. Ale też druga strona (choć nie cała) manipuluje mówiąc, że sam wyrok załatwia sprawę. Otóż nie, nie załatwia. Bo skoro powiedziało się „A”, należy powiedzieć „B” – czyli zadbać o uproszczenie procedur adopcyjnych, opiekę nad małymi dziećmi, które urodzą się z downem, bądź niepełnosprawnością. Opiekę nad matkami i rodzinami, które zdecydują się na opiekę nad takim dzieckiem. To dużo trudniejsze niż wydanie administracyjnego zakazu.
Łucja Czechowska