Co do maseczek zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że one nie chronią. Inni, że są niewygodne (to niech noszą przyłbice). Jeszcze inni – że nie chronią w stu procentach. To jest akurat prawda, ale jakąś ochronę dają. Natomiast z noszeniem maseczek jest trochę jak ze smyczą i kagańcem dla twojego psa. Załóżmy, że masz miłego i łagodnego psiaka.
fot. freeimages.com, zdj. ilustr.
Z łagodnej rasy – bokser, owczarek szwajcarski, labrador. Psiak duży, ale nikomu nie zrobi krzywdy, nie ma pojęcia co to znaczy ugryźć. Ale nie wiesz, kogo mijasz na ulicy. Być może kobieta, z którą się zetkniesz, straciła zagryzione przez psy dziecko. Być może chłopak, którego mijasz, był w dzieciństwie pogryziony, i ma traumę, która jest silniejsza od niego. Dlatego też zakładasz swojemu łagodnemu i sympatycznemu psiakowi kaganiec i smycz. Po to, by nie denerwować innych ludzi. I tak samo jest z maseczkami. Ty możesz nie wierzyć, że one coś dają. Ale być może ten kogo mijasz, jest pacjentem onkologicznym i łapie każdą infekcję, którą spotka na swojej drodze. Być może to osoba, której na COVID umarł ktoś z rodziny. Dlatego lepiej tę maseczkę założyć. Nawet jeśli nie dla nas, to dla innych. Oczywiście – nakaz noszenia jej w każdej przestrzeni jest bez sensu. Chodzi o miejsca publiczne z dużym zagęszczeniem ludzi – a więc galerie handlowe, sklepy, ośrodki zdrowia, komunikacja miejska. Zaś rząd z obostrzeniami przegiął. Niestety.
Andrzej Maksymowicz