Nowy Telegraf Warszawski

niedziela, 8 grudnia, 2024

PSL na rozdrożu. To oni są zagrożeniem dla PiS (ANALIZA)

Najważniejszym pytaniem polskiej polityki nie jest  bynajmniej to, co dalej z Koalicją Obywatelską, ani to, co stanie się ze Zjednoczoną Prawicą. Choć to oczywiście pytania istotne. Najbardziej kluczowe jest to, co dalej z… Polskim Stronnictwem Ludowym.

fot. Adrian Grycuk/Wikipedia By Adrian Grycuk – Praca własna, CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=24846052

PSL to ugrupowanie od lat niejednoznaczne. Z jednej strony wspaniała tradycja przeszło stu lat ruchu ludowego – umiarkowanie konserwatywnego, patriotycznego. Ruchu, który tworzył pierwszą polityczną opozycję u progu Polski Ludowej (opozycją zbrojną byli Żołnierze Niezłomni, opozycję duchową stanowił Kościół katolicki). Ale też PSL jest w prostej linii dziedzicem nie pięknej tradycji, do której się odwołuje, ale ZSL – mało sympatycznego ugrupowania, które w PRL było satelitą dla PZPR. Ale znów – w 1989 roku to właśnie ZSL i SD przesądziły (wchodząc w deal z ugrupowaniami solidarnościowymi) o odebraniu władzy PZPR. W III RP historia PSL też jest powiedzmy sobie… interesująca. Fatalnie można ocenić niektóre układy lokalne, które PSL w regionach, przez siebie rządzonych tworzył. Ludowcy mieli też opinię partii obrotowej. Aktywnie uczestniczyli w nocnej zmianie roku 1992. Byli w koalicji z Sojuszem Lewicy Demokratycznej w latach 1993 – 97 i w kadencji 2001 – 2005 (w tej drugiej koalicję opuścili). Udzielili – do spółki z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin – wotum zaufania pierwszemu rządowi PiS w roku 2005. I tworzyli koalicję z Platformą Obywatelską przez dwie kadencje – w latach  2007-2015. Z tego czasu pochodzi niekorzystna umowa gazowa z Rosją zawarta przez Waldemara Pawlaka. Ale też PSL zbierał pozytywne oceny za powstrzymywanie niektórych szaleństw swoich koalicjantów. Dziś, po klęsce w wyborach prezydenckich Ludowcy znajdują się na rozdrożu. Mogą całkowicie zniknąć i rozpuścić się w niebycie, albo… przejąć władzę. I to oni stanowią śmiertelne zagrożenie dla Prawa i Sprawiedliwości. Są cztery możliwości: pierwsza – trwanie. Najtrudniejszy czas PSL przetrwał. Jeśli pójdzie samodzielnie do wyborów z obecną narracją – partii centrowej, umiarkowanej, może te 5 proc. przekroczyć. Nie więcej. Druga – budowa nowego centrum. To marzenie Kosiniaka-Kamysza. Ale raczej mało realne. W centrum jest za ciasno, pojawienie się Hołowni, choć jego ruch jest efemerydą wywróciło stolik. Może tu coś powstać, ale w granicach 10 proc. poparcia, a PSL będzie petentem, nie rozgrywającym w takiej koalicji. Trzecia możliwość to reaktywacja Koalicji Europejskiej, czyli sojusz całej opozycji. Kompletnie nierealne – różnice są zbyt wielkie, a dla PSL byłoby to samobójcze. Możliwość czwarta – wyjście z agendą centroprawicową. I właśnie to rozwiązanie byłoby śmiertelnym zagrożeniem dla PiS. Szczególnie, że ostatnimi działaniami, wkurzeniem polskiej wsi i części konserwatywnego elektoratu,  partia rządząca dała Kosiniakowi złoty róg a do ręki katowski miecz. Konfederacja to – patrząc na ich podejście choćby do szczepionek – chłopcy w krótkich spodenkach. Dlatego dziś to PSL stanowi dla rządzących zagrożenie nr jeden. Musiałoby jednak pójść w prawo. Czy to zrobi? Nie takie szanse w polityce już marnowano.