Działanie Zbigniewa Ziobry, który nie chciał poprzeć ustawy o braku odpowiedzialności urzędników za decyzje w czasie pandemii COVID-19 zostało odebrane jako bezpośredni atak na szefa rządu. I było dla prezesa Jarosława Kaczyńskiego nie do zaakceptowania. Widzimy też potwierdzenie tego, że w obecnej kadencji jest zupełnie inna sytuacja polityczna niż w latach 2015 – 2019. Wtedy była hegemonia PiS, a koalicjanci pełnili rolę przystawek. Teraz to realna koalicja i walka o wpływy, ścierające się interesy – mówi Nowemu Telegrafowi Warszawskiemu Andrzej Stankiewicz, publicysta, zastępca redaktora naczelnego portalu Onet.pl.

Co się dzieje w Zjednoczonej Prawicy?
Andrzej Stankiewicz: Działanie Zbigniewa Ziobry, który nie chciał poprzeć ustawy o braku odpowiedzialności urzędników za decyzje w czasie pandemii COVID-19 zostało odebrane jako bezpośredni atak na szefa rządu. I było dla prezesa Jarosława Kaczyńskiego nie do zaakceptowania. Widzimy też potwierdzenie tego, że w obecnej kadencji jest zupełnie inna sytuacja polityczna niż w latach 2015 – 2019. Wtedy była hegemonia PiS, a koalicjanci pełnili rolę przystawek. Teraz to realna koalicja i walka o wpływy, ścierające się interesy.
Czy wcześniejsze wybory są więc realne?
Wprawdzie sytuacja jest dynamiczna i może się wymknąć spod kontroli, wtedy doszłoby do wyborów, osobiście jednak nie sądzę, by tak się stało.
Dlaczego?
Z kilku powodów. Po pierwsze – Prawo i Sprawiedliwość poparcie wyborcze i zwycięstwa zawdzięcza elektoratowi małych miejscowości, wsi. A Jarosław Kaczyński mocno zdenerwował wieś. Swój najwierniejszy elektorat. Pójście dziś na wybory byłoby rzeczą szaloną. Po drugie – wybory odbywałyby się w atmosferze ostrej wojny niedawnych koalicjantów. W atmosferze wzajemnych oskarżeń, ataków, zbierania haków. Otwarte jest pytanie, jak zachowałaby się telewizja kierowana przez Jacka Kurskiego, która przecież potrafiła wprost atakować premiera Mateusza Morawieckiego. I po trzecie – wszyscy, i rząd i opozycja są zmęczeni maratonem wyborczym. Wybory nie są na rękę nikomu.
Niedawno mówił Pan, że w maju był realny scenariusz koalicji wszystkich przeciwko PiS, razem z Jarosławem Gowinem, ale opozycja się przestraszyła. Czy dziś może dojść do ponownej próby realizacji takiego scenariusza?
Nie, ponieważ sama opozycja znajduje się dziś w rozsypce, konieczne jest przegrupowanie sił. Nie wierzę też w scenariusz koalicji PiS z PSL, Konfederacją, nie mówiąc już o SLD. Zaś rząd mniejszościowy możliwy jest wyłącznie na krótką metę. Ostatecznie zapewne dojdzie do porozumienia w ramach koalicji. Natomiast nie mam wątpliwości, że w ciągu następnych tygodni będziemy świadkami nagłych zwrotów akcji, ostrej walki politycznej na oczach opinii publicznej.