Najpewniej za rok, gdy Polska zmieniać będzie trenera, będziemy po klęsce w Lidze Narodów (to już się dzieje), zmarnowanym początku kwalifikacji Mundialu, kompromitacji na Mistrzostwach Europy. Oby nie, ale patrząc na marnowanie potencjału Biało-Czerwonych, wspaniałego czasu, gdy w kadrze mamy Roberta Lewandowskiego i kilku fajnych piłkarzy, o optymizm naprawdę trudno.
Niestety, ostatnie dwa lata to antyfutbol, w dodatku raczej regres niż progres w poczynaniach kadry. W pierwszej edycji Ligi Narodów zespół Jerzego Brzęczka tak naprawdę SPADŁ z Dywizji A. ostatecznie polska reprezentacja w elicie pozostała. Ale dlatego, że zmieniono regulamin i powiększono Dywizję. W eliminacjach do Mistrzostw Europy ekipa Brzęczka uzyskała awans. Punktowo wyglądało to dobrze, ale na jej grę nie dało się patrzeć. Awans na turniej, w którym bierze udział pół piłkarskiej Europy, w dodatku z bardzo słabej grupy trudno uznać za jakiś wielki wyczyn. Liga Narodów w tym roku to też kompromitacja. Porażka 0:1 z Holandią po fatalnej grze, wymęczona wygrana z Bośnią. W Lidze Narodów Polska zapewne się utrzyma, ale uderza całkowicie defensywne ustawienie drużyny, brak wykorzystania potencjału pomocników. Przed Polakami dwa mecze z Włochami i po jednym spotkaniu z Holandią i Bośnią. Być może trzecie miejsce w grupie i utrzymanie w Lidze Narodów uda się utrzymać. Ale rozstawienie przed eliminacjami Mistrzostw Świata już jest mało realne. A więc czekają Polaków ciężkie eliminacje. Początek na wiosnę. A za rok Mistrzostwa Europy, a wśród rywali Hiszpania. Strach się bać. (az)