Nowy Telegraf Warszawski

niedziela, 8 grudnia, 2024

Zabójstwo Jaroszewiczów. Karatecy mordercy przed sądem

 Piotr Jaroszewicz i jego żona Alicja Solska zostali w bestialski sposób zamordowani latem 1992 roku. Przez niemal trzydzieści lat sprawcy pozostawali bezkarni. Mało kto już wierzył, że prawda kiedykolwiek wyjdzie na jaw. A jednak… W połowie sierpnia ruszył proces trzech bandytów tzw. gangu karateków. Z ich wyjaśnień wynika, że to był napad rabunkowy, bez podłoża politycznego. Kim są tzw. „KARATECY”?

fot. By Verhoeff, Bert / Anefo – [1] Nummer toegang 2.24.01.05 Bestanddeelnummer 929-0717, CC BY-SA 3.0 nl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=29220241

W styczniu 2017 r. w Krakowie doszło do porwania 10-letniego chłopca, za którego uwolnienie kidnaperzy zażądali 100 tysięcy euro – okup zapłacono, dziecko zostało uwolnione. Później wyszło na jaw, że ci sami ludzie są zamieszani we wcześniejsze uprowadzenie 76-letniego biznesmena. Policjanci pracujący nad tymi sprawami wpadli na trop Dariusza S., wielokrotnie karanego bandyty, mającego za sobą długą odsiadkę, członka dawnego gangu karateków, który swego czasu grasował na terenie całego kraju. I dokonywał bardzo brutalnych napadów.

Podczas przesłuchań mężczyzna nie tylko przyznał się do udziału w porwaniach, ale ujawnił kulisy innych przestępstw, w których osobiście brał udział. Także tych popełnionych przed wielu latami, dotychczas niewyjaśnionych. Fragment jego relacji wywołał ogromne poruszenie.

„Przekazał informacje dotyczące jego udziału w zabójstwie Piotra Jaroszewicza i jego małżonki Alicji Solskiej-Jaroszewicz oraz wskazał na pozostałe osoby, które w przestępstwie tym uczestniczyły, tj. Roberta S i Marcina B.” – potwierdziła Prokuratura Okręgowa w Krakowie.

Z zatrzymaniem wymienionych przez Dariusza S. mężczyzn nie było problemów, zresztą Robert S. odsiadywał wyrok 25 lat więzienia za zabójstwo popełnione w Wielkopolsce. W ten sposób ruszyło jedno z najgłośniejszych w ostatnich latach śledztw.

Przez ponad półtora roku weryfikowano wyjaśnienia podejrzanych, ponownie analizowano materiał dowodowy, skorzystano z pomocy biegłych i ostatecznie ustalono, że cała trójka brała udział w zbrodni, która przez blisko trzy dekady pozostawała jedną z największych porażek wymiaru sprawiedliwości.

Piotr Jaroszewicz i Alicja Solska zginęli w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w swoim domu przy ulicy Zorzy 19 w Aninie. Ciała obu ofiar znalazł syn, który zaniepokoił się, że rodzice nie odbierają telefonu. Poszedł zobaczyć co się dzieje, nikt nie otwierał, ale miał klucze, więc wszedł do środka.

„Piotr Jaroszewicz został uduszony w koszmarny sposób – mordercy ciupagą zadzierzgnęli pasek na szyi mężczyzny. Natomiast skrępowane ciało Alicji Solskiej leżało w łazience – zginęła od strzału w głowę ze sztucera, który należał do męża” – pisaliśmy przed przed kilkoma laty na łamach Teregraf24.

Podczas oględzin miejsca tragedii popełniono karygodne błędy, nieodwracalnie zniszczono wiele śladów, a pierwsze śledztwo nie doprowadziło do wytypowania sprawców. Wprawdzie oskarżono o mord czterech recydywistów Krzysztofa R. (ps. Faszysta), Wacława K. (ps. Niuniek), Jana K. (ps. Krzaczek) i Jana S. (ps. Sztywny), ale zostali oni prawomocnie uniewinnieni.

Z czasem – przez brak przełomu w śledztwie – wokół tej zbrodni narastało mnóstwo teorii spiskowych. Według jednej – Jaroszewicz zginął, bo dysponował archiwum z dokumentami kompromitującymi wiele osób z byłych i obecnych władz. Według innej – były premier komunistycznego rządu miał wiedzę o „matrioszkach”, czyli sowieckich agentach pełniących rolę sobowtórów polskich polityków. Spekulowano także o niemieckim archiwum z czasów II wojny światowej. Prawda okazała się zgoła inna.

Śledztwo Prokuratury Okręgowej w Krakowie przeciwko Robertowi S., Dariuszowi S. i Marcinowi B. zakończyło się w grudniu zeszłego roku. W akcie oskarżenia drobiazgowo opisano przebieg zabójstwa popełnionego w Aninie.

Łucja Czechowska