Nowy Telegraf Warszawski

wtorek, 3 grudnia, 2024

O sprawie „Margot” bez emocji

 W sprawie zatrzymania Michała Sz. (,,Margot”) należy rozdzielić trzy sprawy. Osobno traktować samo zachowanie działaczki LGBT, osobno postulaty tej grupy i kwestie światopoglądowe, osobno zaś kwestię działań wobec demonstrantów i osób zatrzymanych. Po kolei.

fot. Freeimaages.com

Pierwszą kwestią jest sama działalność Michała Sz. Osoba ta budzi pewne wątpliwości. Był w związku heteroseksualnym z kobietą. I w pewnym momencie ogłosił, że czuje się kobietą uwięzioną w ciele mężczyzny. Od tej pory funkcjonuje jako „Margot”. A jego partnerka ogłosiła się lesbijką. Więc są w związku nadal. Z tym, że przedstawiają się jako aktywni działacze LGBT. Do tego bardzo radykalni. Słowa Margot o tym, że należy „rozjeb… państwo prawa” są niedopuszczalne. Podobnie jak takie działania jak niszczenie mienia, czy fizyczne ataki. Na kogokolwiek. Tu dochodzimy  do drugiej kwestii, samego zatrzymania i decyzji o aresztowaniu „Margot”.

Areszt zasadny, czy wydobywczy?

Michał Sz. został, czy jak sam woli została, aresztowana za zniszczenie mienia i fizyczny atak na działacza Pro Life. I ta sprawa wywołała już szereg kontrowersji. Przede wszystkim – moim zdaniem decyzje sądu, prokuratury jak najbardziej podlegają ocenom. Także krytycznym. Słowa, że „nie krytykuje się wyroku sądu” są tak naprawdę jednym z głupszych hasełek, służącym wybielaniu wielu skompromitowanych sędziów. Jak jest w tym wypadku? Tu kluczowa jest sprawa noża, i tego, jak fizyczny atak na działacza Pro Life przebiegał. Jeżeli faktycznie człowieka wyciągnięto z auta, zabrano mu telefon, doszło do grożenia nożami przez grupę osób (nawet  bez rzeczywistego zamiaru ich użycia), to decyzja o dwumiesięcznym areszcie jest jak najbardziej zasadna. Jeśli natomiast doszło do zwykłej przepychanki, jakich wiele na demonstracjach, i przy okazji zniszczenia mienia, wtedy oczywiście „Margot” musi ponieść konsekwencje, bo działania tego typu są niedopuszczalne. Ale sam dwumiesięczny areszt jest decyzją przesadną. I prawicowym przyjaciołom przypominam ich jak najbardziej słuszne oburzenie na areszty wydobywcze w ostatnich latach – aresztowania „Starucha”, Maćka, czy opisywaną półtora roku temu sprawę młodziutkiej działaczki Ruchu Narodowego, którą za przepychanki z policją podczas Marszu Żołnierzy Wyklętych wsadzono do aresztu (siedziała na Grochowie). Działo się to przed Bożym Narodzeniem, w obronę dziewczyny angażowało się wiele osób prawej strony, sprawę opisaliśmy również w Telegrafie 24 (poprzednik Nowego Telegrafu Warszawskiego). Wracając do „Margot” sprawa jest dla mnie prosta – jeśli doszło do ataku z nożem i pobicia, areszt jest zasadny. Jeśli nie – jest przesadną, choć orzekaną zbyt często szykaną. Co jednak nie zwalnia „Margot” z odpowiedzialności, którą za agresję i zniszczenie mienia musi ponieść.

Decyzja sądu, nie rządu

Tu dochodzimy do kolejnej kwestii – swoistej komedii omyłek. Bo oto europejska komisarz żąda od polskiego rządu „natychmiastowego uwolnienia Margot”. Tyle, że to nie rząd, a sąd podjął decyzję o areszcie. I żądanie unijnej urzędniczki jest de facto wezwaniem polskich władz do łamania sądowej niezawisłości, a więc czegoś, za co Unia od lat ostro krytykuje Polskę… Tu przechodzimy do kwestii kolejnej – działań policji i samego rządu oraz polityków partii rządzącej. Ludzie, którzy protestowali przeciwko decyzji sądu, mieli prawo to robić, choć oczywiście agresywne działania, ataki na funkcjonariuszy, czy skakanie po radiowozach nie powinny mieć miejsca. Jeżeli jednak słyszymy, że wyłapuje się uczestników demonstracji już jakiś czas po niej, kogoś gdy idzie do sklepu i zatrzymuje się nie za jakieś pobicie, ale „za udział w zbiegowisku”, to jednak jest to działanie mocno przesadzone.

Kwestia samych postulatów

Osobną kwestią są same postulaty środowisk LGBT, ich hasła, żądania. O tym szerzej napiszę niebawem. W skrócie – nie może być zgody z jednej strony na przemoc symboliczną, terror politycznej poprawności (na przykład pomysły karania więzieniem za krytykę postulatów LGBT,  zakazywania mówienia mama i tata, czy wreszcie  atakowania miejsc kultu, etc.). Jako konserwatysta nie zgadzam się też z takimi postulatami jak śluby par jednopłciowych, choć to już kwestia poglądów – osoby o poglądach lewicowych jak najbardziej mają prawo poglądy tego typu głosić, możemy się w tej kwestii spierać. A jednocześnie niedopuszczalne jest oczywiście szczucie na ludzi, odbieranie im człowieczeństwa, a z tym też mieliśmy w niektórych wystąpieniach prawej strony do czynienia. Jak konserwatyści (prawdziwi, nie udawani) powinni podchodzić do kwestii LGBT, to jednak temat na osobny artykuł.

Przemysław Harczuk