Nowy Telegraf Warszawski

niedziela, 8 grudnia, 2024

Zamiast aresztować, prawdziwie chronić symbole

Przemysław Harczuk

Sprofanowanie figury Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu było obrzydliwe. Wpisuje się w ataki nie na partię rządzącą, do której można mieć wiele uzasadnionych zastrzeżeń, nie na prawicę, z którą nie trzeba się utożsamiać, ani nawet nie wobec hierarchii kościelnej, którą można krytykować. To atak wprost (i autorzy happeningu się z tym nawet nie kryją) na wartości. Miało zaboleć wyznawców Chrystusa. Wpisuje się w serie podobnych zdarzeń, jak słowa pewnej publicystki, która wrzeszczała kiedyś, że katolicy się nie myją i śmierdzą, porównywała ich do robactwa (jej słowa były godne wzorców hitlerowskiej propagandy). Pytanie jednak, jak na takie akty należy reagować. Bo władza na razie postanowiła działać. Aresztując sprawców (czy raczej sprawczynie). Moim zdaniem z dwóch  powodów jest to działanie błędne. Po pierwsze – w sensie samej odpowiedzialności, aresztowanie za poglądy, nawet idiotyczne, nie powinno mieć miejsca. Po drugie – skutek będzie odwrotny do zamierzonego. Zatrzymane osoby zyskają to, co chcą – etykietkę męczenników. Czy namawiam w takim razie do odpuszczenia i pozwolenia na obrażanie katolickich i szerzej chrześcijańskich wartości? Nic z tych rzeczy. Uważam jednak, że należy przenieść ciężar z uczuć religijnych, które są kwestią subiektywną, na prawną ochronę symboli, nie przed sądem karnym, a cywilnym. Skoro dany posąg, figura, obraz, należą do Kościoła, są znakiem religii istniejącej od tysięcy lat, powinny być prawnie chronione. I tak, jak nikt nie odważy się na znieważenie czy ośmieszenie znaku towarowego wielkiej korporacji na przykład produkującej samochody, tak nikt nie powinien odważyć się na profanacje religijne. Nie dlatego, że może być zatrzymany, czy iść siedzieć, ale dlatego, że będzie musiał ZAPŁACIĆ za wykorzystanie danego znaku. I jestem przekonany, że ci sami ludzie, gdy zamiast groźby kajdanek i procesu, który tak naprawdę jest dla początkujących polityków świetną promocją, będą mieć przed sobą wizję gigantycznej kary finansowej, sto razy pomyślą, nim dokonają kolejnej profanacji. Inną sprawą jest kwestia ochrony samych Miejsc Pamięci, świątyń i pomników tak, by do aktów profanacji w ogóle nie dochodziło. O tym napiszemy już niebawem. 

Przemysław Harczuk