Nowy Telegraf Warszawski

czwartek, 12 grudnia, 2024

„Trzaskowski będzie musiał wrócić do Warszawy”

Nie bardzo wierzę w teorie mówiące o rezygnacji Rafała Trzaskowskiego z funkcji prezydenta stolicy i zajęciu się polityką krajową. PiS na jakiś czas wprowadziłby komisarza, więc objął rządy w stolicy. Byłyby wcześniejsze wybory, w które Trzaskowski też musiałby się zaangażować. Praktycznie za rezygnacją przemawiałby tylko jeden argument. Skrócenie długiego czasu między kolejnymi wyborami,  kilkumiesięcznych rządach komisarza mielibyśmy przyśpieszone głosowanie. A wybory w Warszawie interesują całą Polskę – z Andrzejem Stankiewiczem, publicystą Onet.pl rozmawia Przemysław Harczuk.

fot. Adrian Grycuk/WIkipedia Adrian Grycuk [CC BY-SA 3.0 PL (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl/deed.en)]
Czy nowy ruch Rafała Trzaskowskiego – tzw. „Nowa Solidarność”, to faktycznie nowa jakość na polskiej scenie politycznej, czy też – co zarzucają przeciwnicy prezydenta stolicy – jest to kolejne przeobrażenie się PO, czyli de facto partia polityczna?

Andrzej Stankiewicz: To ruch służący przeobrażeniu się Platformy Obywatelskiej i nadaniu nowej dynamiki opozycji. Fakt, że Rafał Trzaskowski mówi o ruchu społecznym, a nie partii, jest rzecz jasna zrozumiały. Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie liczące się partie powstałe w ostatnim czasie zaczynały jako ruchy społeczne. Tak było z Prawem i Sprawiedliwością, Platformą Obywatelską, Kukiz’15, teraz z ruchem Szymona Hołowni. Tak jest też z ugrupowaniem Rafała Trzaskowskiego. To normalne – ludzie źle oceniają partie jako takie, w związku z tym ruchy mające mieć efekt nowości zaczynają jako ruchy społeczne.

Czy ruch prezydenta Warszawy odniesie sukces?

Oczywiście będzie to przeobrażenie Platformy Obywatelskiej, temu ma służyć. Także to hasło – „Nowa Solidarność” ma odebrać PiS-owi monopol na mówieniu o Solidarności. Jednak jest jeden cel, który będzie Trzaskowskiemu bardzo ciężko zrealizować.

Jaki?

To utrzymanie mobilizacji z drugiej tury.

No właśnie, przedstawiciele opozycji mówią, że mają ruch o wielomilionowym poparciu?

Tylko, że po wyborach – co widać bardzo wyraźnie – emocje wyraźnie opadły. Ludzie po prostu rozjechali się na wakacje. Ale wiadomo, że Trzaskowski planuje jakieś prace na sierpień, a we wrześniu na zaprezentowanie ich efektów, czyli nowego ruchu.

Tylko tu pojawia się problem. Rafałowi Trzaskowskiemu zarzucano, że w kampanii wyborczej niemal zostawił Warszawę. Tymczasem tworząc ruch może być poza stolicą przez cały czas?

Rafał Trzaskowski będzie musiał wrócić do Warszawy. Bo nie bardzo wierzę w teorie mówiące o jego rezygnacji z funkcji prezydenta stolicy i zajęciu się polityką krajową. Po pierwsze, gdyby zrezygnował, straciłby pracę. Ale też byłoby tak, że PiS na jakiś czas wprowadziłby komisarza, więc objął rządy w stolicy. Byłyby wcześniejsze wybory, w które Trzaskowski też musiałby się zaangażować. Praktycznie za rezygnacją przemawiałby tylko jeden argument.

Jaki?

Skrócenie długiego czasu między kolejnymi wyborami. Do głosowania w wyborach parlamentarnych i samorządowych zostały trzy lata. Jakby Trzaskowski za rok zrezygnował, to po kilkumiesięcznych rządach komisarza mielibyśmy przyśpieszone wybory. A, że wybory w Warszawie interesują całą Polskę, te także by cieszyły się sporym zainteresowaniem. Byłyby wstępem do kolejnego maratonu wyborczego.  Mimo wszystko jestem zdania, że Trzaskowski na to się nie zdecyduje.

Czyli powrót do stolicy i zmierzenie się z niemałymi problemami?

Tak, przy czym prezydent Warszawy chyba już ma świadomość tego, że jeśli chce być liderem w skali ogólnopolskiej, to nie może prowadzić polityki wyłącznie pod wielkomiejskiego wyborcę. A to, jak działa w Warszawie, jest oceniane nie tylko w stolicy, ale w całym kraju.

Czyli paradoksalnie będąc liderem opozycji Rafał Trzaskowski będzie musiał skręcić lekko w kierunku konserwatywnym?

To znaczy takie rzeczy jak karta LGBT i tak nie były realizowane. Ale przypomnę – o czym zresztą rozmawialiśmy już jakiś czas temu,  że Karta LGBT i skręt w lewo już raz bardzo zaszkodził nie Trzaskowskiemu, ale opozycji, przyczyniając się do klęski Koalicji Europejskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Nie inaczej było z awarią Czajki, gdy ścieki popłynęły do Wisły. Owszem – nie była to wina Rafała Trzaskowskiego. Ale gdy politycy PO jeździli na przykład na Podhale, to od górali słyszeli jedynie o Czajce, ściekach w Wiśle i LGBT. Więc Trzaskowski musi mieć świadomość, że to, jak rządzi Warszawą, jest oceniane nie tylko w stolicy, ale w całej Polsce.