Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie jest konserwatyzmem bronienie przestępców seksualnych. Nie jest troską o dobro Kościoła udawanie, że biskupi robią w sprawie walki z pedofilią wszystko jak należy. Nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem i troską o Kościół obrona tego, czego obronić się nie da – mówi dr Tomasz Terlikowski, filozof i publicysta.

Po pierwszym filmie braci Sekielskich środowiska konserwatywne stanęły po stronie ofiar. Po drugim część z nich broni biskupa Janiaka. Nawet szanowany przez nas tygodnik „Idziemy” zamieścił artykuł ostro krytykujący panią Titaniec, środowisko „Więzi”, broniący de facto biskupa Janiaka.
Dr Tomasz Terlikowski: Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie jest konserwatyzmem bronienie przestępców seksualnych. Nie jest troską o dobro Kościoła udawanie, że biskupi robią w sprawie walki z pedofilią wszystko jak należy. Nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem i troską o Kościół obrona tego, czego obronić się nie da. Dlatego ja nie czuję żadnej środowiskowej solidarności z tygodnikiem „Idziemy”. Żadnej! Choć są kwestie, w których się z nimi zgadzam. Ale to, co prezentuje konkretnie redaktor naczelny pisma nie ma nic wspólnego ani z troską o Kościół, ani o konserwatyzm, ani troską o to, by wartości katolickie, chrześcijańskie wartości były głoszone.
Więc z czym mamy do czynienia?
To jest wyłącznie korporacyjna obrona swoich, przy pomocy dość głupiego ataku na ludzi, którzy starają się, w odróżnieniu do księdza Zielińskiego, pomagać ofiarom. W związku z tym, to nie jest tak, że za poprzednim razem środowiska te chciały oczyszczenia. Też nie chciały. Jest w polskim Kościele i na polskiej tak zwanej konserwatywnej prawicy grupa ludzi, dla których dobro Kościoła się nie liczy. Liczy się wyłącznie interes biskupów i interes partii politycznych, które z poparcia biskupów korzystają. Nie ma to nic wspólnego z dobrem Kościoła, dobrem Polski, ani skuteczną polityką. Skuteczna prawicowa polityka, która chce się opierać na wartościach chrześcijańskich powinna walczyć o to, by Kościół się oczyścił. A nie, żeby Kościół był pełen struktur zła, które niszczą wiarygodność i zaufanie do Kościoła.
Co to oznacza?
To, że za chwilę będziemy mieć to, co w Irlandii. Za kilka lat może w Polsce nie być żadnej struktury jasno głoszącej wartości katolickie. Nie wierzę w to, że jak to się stanie, prawicowi dziennikarze jasno bronią zła, będą bronić Kościoła. Zrobią to samo co irlandzcy politycy. Gdy Kościół przestanie być potrzebny, to go zostawią.