wtorek, 15 października, 2024

A co, jeśli po lockdownie atakowanie niedźwiedzi wejdzie niektórym w krew?

fot. Pixabay zdj. ilustr.

Warszawa wraca po pandemii. Ludzie maseczki noszą coraz mniej chętnie, a są i tacy, którzy po miesiącach bycia w zamkniętych mieszkaniach wyjrzeli przez okno i planują wyjście z domu! Jedni mówią, że po pandemii przeżyjemy szok pourazowy, inni, że będzie wielki kryzys i długi. Są jednak tacy, co chwalą, że więcej rzeczy załatwimy przez internet, a pracować będziemy zdalnie. Jest mniej wypadków (i to znacznie), korki w stolicy jakby mniejsze. Ale też nie brak głosów, że jak wszystko się zawali, staniemy się zależni od Rosji, tudzież Chin. Czy tak się stanie – jako wrodzony optymista śmiem wątpić – ale pewne elementy wschodnie widać. Przynajmniej w zachowaniu ludzi.  Może to już ów szok pourazowy? Bo jak słyszymy, że gdzieś facet zaatakował dzikie zwierzę, ugryzł psa, wrzucił panterę śnieżną do przerębla, siłował się z tygrysem, to w wielu przypadkach na myśl przychodzą nam wschodnie rubieże dawnego carskiego imperium, czy też dawnej sowieckiej Rosji. Ale u nas, w Warszawie? Ano tak, na Pradze Północ krewki 23-letni mołodiec zapragnął (na procentowym rzecz jasna dopingu) podtopić niedźwiedzicę w stołecznym ZOO. Ogród zoologiczny został dopiero co otwarty po lockdownie, ale raczej nie takiej reklamy oczekiwała jego dyrekcja, pracownicy, że o podopiecznych nie wspomnę. Pozostaje jedynie cieszyć się z faktu, że tylko na strachu i niedowierzaniu się skończyło. Ale co w sytuacji, jeśli naprawdę ludziom coś się stało, i po lockdownie atakowanie miłych, ale groźnych niedźwiedzi, wejdzie co poniektórym w krew?!!!

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img