Do sklepu jubilerdkiego na Mokotowie wszedł wczesnym popołudniem mężczyzna w kapturze i maseczce na twarzy. Nie miała ona jednak służyć ochronie epidemicznej. Gość dokonał napadu.

Jak podaje stołeczna policja, do sklepu jubilerskiego na Mokotowie wszedł 44-letni mężczyzna ubrany w szarą bluzę z kapturem w maseczce na twarzy. Powiedział, że chce kupić złoty łańcuszek dla dziewczynki. Poprosił sprzedawcę o pokazanie mu paletki z biżuterią. Kiedy pracownik ją podał, ten chwycił ją dwiema rękami i zaczął wyrywać. Następnie zagroził sprzedawcy, że go zabije, jeśli ten mu jej nie odda. Sprzedawca wystraszył się groźby i oddał paletkę. Napastnik wybiegł z kradzionymi rzeczami i wsiadł do dostawczego, szarego citroena zaparkowanego w pobliżu. Za kierownicą siedział inny mężczyzna – podaje policja. Pokrzywdzony od razu powiadomił dyżurnego stołecznej Policji, przekazując rysopis mężczyzny, który go okradł. Jak się okazało, podejrzany przed kradzieżą… zdjął maseczkę i dzięki temu zgłaszający zapamiętał sporo szczegółów z jego wyglądu.
Informacja w trybie alarmowym trafiła do wszystkich patroli w Warszawie. Ustalono, że citroen poruszał się w stronę warszawskiego Śródmieścia. Jak INFORMUJE Komenda Stołeczna Policji, kiedy dyżurny przekazywał komunikat wszystkim jednostkom, uwagę policjantów z wydziału ochrony placówek dyplomatycznych zwrócił pojazd, który został zaparkowany przy jednej z placówek na alei Szucha. Funkcjonariusze pełniący tam służbę zatrzymali 44-latka. Drugi mężczyzna został zatrzymany przez śródmiejskich policjantów.
Samochód został przeszukany i zabezpieczony. Funkcjonariusze odzyskali skradzioną biżuterię.
44-latek oraz jego 53-letni wspólnik zostali przewiezieni na Komendę Policji przy ul. Malczewskiego.
Sprawcom grożą kary do 12 lat więzienia.
(źródło: policja.pl)