wtorek, 15 października, 2024

Wybory w maju? To się nie broni

To, w jaki sposób organizowane są majowe wybory prezydenckie woła po pomstę do Nieba. I nie, nie chodzi tylko o pandemię. Ani też no kwestie prawne. Chodzi o to, że organizacyjnie, mentalnie i moralnie, pod każdym względem to droga do zatracenia.

W samej Warszawie brakuje aż 2/3 składu obwodowych komisji wyborczych. A więc organizacyjnie głosowanie w tradycyjnej formie będzie niezwykle trudne do przeprowadzenia. Ludzie się boją i trudno im się dziwić. Z kolei głosowanie korespondencyjne wciąż nie jest zarządzone, więc przygotowania do niego są de facto poza prawne. Samorządy odmawiają wydania naszych danych Poczcie Polskiej, bo na ten moment Poczta to po prostu spółka a nie instytucja mająca cokolwiek wspólnego z wyborami. Jeśli prawo klepnie Sejm, a prezydent stosowną ustawę podpisze, będziemy mieli pasztet konstytucyjny i prawny, ale też problem inny. Jak przeprowadzić to głosowanie? Bo wybory przez pocztę są – pomijając kwestie medyczne, prawne, dylematy moralne związane z organizacją głosowania w ten sposób i zmianą zasad w trakcie kampanii – ogromnym przedsięwzięciem logistycznym. I o ile ludzie z Poczty mogą sobie nawet z noszeniem tych listów poradzić, tak z brakiem liczby skrzynek pocztowych już niekoniecznie. Podawanie przykładu Bawarii jest demagogią, bo tam wybory korespondencyjne są raz – robione od lat. Dwa – skrzynek jest więcej niż komisji. U nas, jest ich znacznie mniej. Tak, zauważam argumenty za szybkim przeprowadzeniem głosowania. A jest ich niemało. Wybory powinny się odbyć albo jak najszybciej, albo jak najpóźniej. Ale jak najszybciej – to nie w maju, ale na przykład w lipcu bądź sierpniu. A jak najpóźniej, to za dwa lata. Wybory za rok to gra jedynie opozycji. Wybory teraz byłyby klęską pod każdym względem.

Antoni Zankowicz

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img