Muszę przyznać, że Borys Budka ostatnio mnie zaskoczył. Pozytywnie. Bo zdaje się, że przynajmniej werbalnie zerwał z małostkowością byłej prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz kontynuowaną przez jej następcę, Rafała Trzaskowskiego.
Borys Budka, świeżo upieczony lider Platformy Obywatelskiej zapewnił, że jest za tym, aby uczcić w Warszawie ulicą Lecha Kaczyńskiego i Annę Walentynowicz. Blokowały to dotąd władze stolicy. Owszem, można by było zrozumieć sprzeciw wobec nadawania imion komukolwiek i wybieranie nazw neutralnych ideowo, czy na przykład patronów jedynie żyjących wieki temu. Ale tu prezydent Trzaskowski honorowanie Lecha Kaczyńskiego uważał za polityczne, a przeforsował przyśpieszony tryb uczczenia Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska. Oczywiście powinien on mieć swoją aleję. Ale tu mamy przekaz – prezydent Gdańska z naszego obozu ulicę ma i nawet naginamy dla jego uhonorowania zasady, a prezydent Warszawy z obozu przeciwnego ulicy mieć nie może, bo to polityczne. Trudno o bardziej jaskrawy przykład małostkowości i partyjniackiego politykierstwa. Borys Budka przynajmniej werbalnie z tym zerwał. To dobra wiadomość.