Zlecił zabicie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, a sprzedając szkodliwe substancje truł nasze dzieci. W piątek Jan S., określany mianem „króla dopalaczy” został zatrzymamy w Milanówku. W poniedziałek 6 stycznia, w święto Trzech Króli 29-latek usłyszał zarzuty.
Jak podaje Komenda Stołeczna Policji, wszystko zaczęło się od tragedii w drugiej połowie września 2017 roku. W mieszkaniu na warszawskim Targówku znaleziono zwłoki 16-letniego chłopca. W pobliżu ciała leżały opakowania z zwartością tzw. dopalaczy.
Śledztwo w sprawie prowadziła prokuratura rejonowa Praga Północ i stołeczny Wydział do walki z Terrorem Kryminalnym. Śledztwo doprowadziło do 29-ltniego Jana S. Jest on podejrzany między innymi o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą zajmującą się rozprowadzaniem tzw. dopalaczy, czyli środków działających tak jak narkotyki, jednak często wywołujące jeszcze bardziej tragiczne konsekwencje. Substancje były importowane z innych krajów, a następnie po przepakowaniu rozprowadzane do klientów. Tylko do marca 2018 z jednego z krajów europejskich przestępcy sprowadzili prawdopodobnie ponad 800 kilogramów takich substancji. Prekursory trafiały do naszego kraju także z Azji – podaje Komenda Stołeczna Policji.
Jak podaje KSP, 3 stycznia br. policjanci z Wydziału Kryminalnego KSP pojechali do Milanówka. Z informacji jakie posiadali wynikało, że w jednym z domów na terenie tej miejscowości może przebywać mężczyzna poszukiwany przez wymiar sprawiedliwości. Na miejsce wezwano także w ramach wsparcia policjantów z komendy w Grodzisku Mazowieckim.
W pewnym momencie funkcjonariusze zauważyli młodego mężczyznę, który wybiegł z obserwowanej posesji, kierując się w stronę pobliskich zabudowań. Kryminalni po krótkim pościgu zatrzymali go w pobliżu ogrodzenia cmentarza miejskiego.
Mężczyzna nazywany w środowisku handlarzy narkotyków „królem dopalaczy” był ścigany dwoma listami gończymi, wydano też za nim dwa Europejskie Nakazy Aresztowania (ENA) i czerwoną notę Interpolu.
W czasie zatrzymania 29-latek zachowywał się agresywnie. Został przewieziony do Komendy Stołecznej Policji. Z uwagi na jego zachowanie policjanci stosowali kajdanki zespolone, a także specjalny kask zabezpieczający, chroniący przed samookaleczeniem ale także utrudniający zaatakowanie konwojentów.
W Prokuraturze Rejonowej Warszawa Praga-Północ mężczyźnie zostały przedstawione zarzuty. Grozi mu do 15 lat więzienia.
(az, policja, wł)