Miroslaw CIeluszecki został został skazany. Trwający od osiemnastu lat proces był (jest) jedną z największych kompromitacji wymiaru sprawiedliwości. Kuriozalne zarzuty, które nie miały potwierdzenia w faktach. Fałszywy biegły, który oszukiwał sąd, a mimo to nie poniósł odpowiedzialności. Znikające dowody. I potworna przewlekłość postępowania. To wszystko jest jak scenariusz ponurej komedii. Jednak przedsiębiorca Mirosław Ciełuszecki naprawdę został z domu wywleczony przez Urząd Ochrony Państwa, naprawdę spędził wiele miesięcy w areszcie, naprawdę stracił firmę i majątek, a pracownicy naprawdę trafili na bruk. Naprawdę biegłemu w czasie procesu przelew ELIXIR kojarzył się z płynem i na tej podstawie w pierwszej instancji przedsiębiorcę skazali. Historia Ciełuszeckiego jako żywo przypomina sprawy Romana Kluski, czy Pawła Reya i Lecha Jeziornego, których historie zostały wykorzystane w scenariuszu filmu „Układ Zamknięty”. Sprawa podlaskiego przedsiębiorcy również zaczęła się na początku tego stulecia, w 2002 roku. Trwa do dziś. W październiku po 17 latach zapadł wyrok przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku. W obronie przedsiębiorcy, z listem do najważniejszych osób w państwie wystąpili ludzie o różnych poglądach – prawicowych, jak bracia Karnowscy, Grzegorz Górny, ksiądz Józef Maj, ale też osoby związane z PO jak i lewicą jak Piotr Ikonowicz. Będziemy wracać do tej buwersującej sprawy.